sobota, 1 października 2016

hej!
ile mnie tu nie było? pół roku? dłużej? ahh. mialam juz tutaj nie wchodzic i sobie odpuscic, ale widze, ze jest tutaj ktos kto jeszcze czeka na dalesze losy bohaterow :D jednak nie zamierzam kontynuowac tego bolga, ani zakladac innego :( chociaz mam pewna propozycje, mam kilka rozdzialow zaczetych niektore sa nawet skonczone i jezeli uszczesliwi was taka propozycja, moge wstawic tutaj ostatni rodzial ktory mam calkowicie napisany :)
chcialabym dalej pisac i skonczyc to tak jak zamierzalam, ale nie mam kapletnie czasu, ani pomyslow.
przepraszam, i jeszcze sie nie zegnam :*

wtorek, 2 lutego 2016

23. Jesteś głupi.

Otworzyłam i przetarłam oczy. Rozejrzałam się po pokoju, usiadłam na łóżku podciągając kołdrę i zmarszczyłam brwi.
- Dzień dobry- Luke (bez koszulki, o boże) powiedział z podłogi. Wychyliłam się, żeby na niego spojrzeć.
- Hej, przeze mnie spałeś na ziemi?
- Nie, ćwiczyłem- podniósł się całując moje usta. Zatopiłam się w jego porannych wargach przymykając oczy. Przyciągnęłam go dłonią, w jednej chwili uświadamiając sobie, że nie myłam jeszcze zębów.
- Co jest?- spytał kiedy nagle się odsunęłam.
- Śmierdzi mi z buzi.
- Nie przesadzaj- zaśmiał się.
- Muszę umyć zęby- wstałam z łóżka. Przeszłam kawałek pokoju i stanęłam na środku patrząc w dół na moje ciuchy. Miałam na sobie koszulę Luke'a.
- Czy ty mnie przebierałeś?
- Pomyślałem, że będzie ci niewygodnie w jeansach- wzruszył ramionami. Jakoś nie przeszkadzało mi, że widział mnie w samej bieliźnie, w końcu to nie pierwszy raz.
- Idę myć zęby- odwróciłam się i weszłam do jego prywatnej łazienki. Podeszłam do umywałki i przepłukałam jego szczoteczkę w ciepłej wodzie, po czym nałożyłam na nią pastę. Wyszorowałam zęby i przepłukałam twarz w zimnej wodzie.
Jak wrócę do babci muszę umyć włosy- pomyślałam przeczesując je palcami. Właśnie, czemu ja w ogóle tu spałam...
- Luke- wyszłam z łazienki, chłopak leżał na łóżku i pisał coś na telefonie. Niestety miał już na sobie koszulkę.
- Hm?- popatrzył na mnie z pod telefonu.
- Czemu spałam u ciebie?- podeszłam do niego i usiadłam na łóżku.
- Zasnęłaś jak graliśmy w tą grę z rysowaniem. Przyjechaliśmy pod dom twojej babci, ale nie chciałem budzić ani jej ani twojej cioci, więc przyniosłem cię tutaj.
- Oh.
Chwila, chwila... Jak ja zasnęłam już wtedy to znaczy, że...
- Więc potem już nie rozmawialiśmy?
- Nie- zanim odpowiedział minęła sekunda za długo. Czy zastanawiał się nad odpowiedzią?
- W takim razie miałam dziwny sen- powiedziałam na głos. Kurde.
- Jaki- dopytał.
- Yyy, głupi- uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Wstydzisz się mi powiedzieć?- spytał kładąc rękę na mojej gołej nodze.
- Ale się nie śmiej. Śniło mi się, że zostajemy parą- uśmiechnęłam się głupio.
- Masz racje głupi sen- uszczypnął moje kolano i wrócił do telefonu.
- Nie aż tak głupi- przewróciłam oczami.
- Głupi, bo to się nigdy nie stanie.
- Sam jesteś głupi- powiedziałam cicho.
- Co?- spytał.
- Co?- odpowiedziałam, żeby go zmylić.
- Jesteś urocza- uśmiechnął się pod nosem.
- Dziękuję- spojrzałam na niego, ale patrzył w telefon- ty już trochę mniej.
- Czemu?- położył swój telefon na piersi.
- Obchodzi cię czemu nie jesteś uroczy, ale masz gdzieś mój sen?
- Rzeczywistość, a fikcja, myślę, że nie ma co porównywać- uśmiechnął się i wzruszył ramionami.
- Jesteś niemożliwy.
Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki z moimi ciuchami, które podniosłam z fotela przy biurku. Ubrałam spodnie potem zrzuciłam jego koszulę i założyłam swój crop top. Zrobiłam jeszcze siusiu i wszyłam z łazienki. Chłopak stał przy drzwiach i podpierał się o ścianę.
- Lau- jego głos zabrzmiał dziwnie... Cudownie. Lekka chrypka z odrobią smutku.
- Twoja koszula- rzuciłam mu na jego tors i go wyminęłam. Chwycił ją zanim spadła i poszedł za mną. Usiadłam na łóżku z zamiarem założenia butów.
- Lau- stanął nade mną.
- Hm?- założyłam prawy but.
- Czemu jesteś zła?
- Nie jestem.
Właściwie to jestem zirytowana.
- Czemu mnie okłamujesz- zabrzmiał śmiertelnie poważnie. Nienawidzi jak go okłamuję, a ja nienawidzę jak robi z tego wielki problem.
- Nie okłamuję, Luke naprawdę nie jestem zła.
Założyłam drugiego buta i wstałam. Babcia miała rację, nie mogę się w to angażować. Może lepiej, że to był sen. Spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam.
- Idę do domu, nie będę cię już męczyć.
- Nie męczysz mnie- zjechał delikatnie swoimi dłońmi w z dłuż moich rąk, aż natrafił na moje dłonie i je chwycił.
- Ale temat związku cię męczy- zabrałam swoje dłonie i przeszłam koło niego. Podeszłam do drzwi i chwyciłam klamkę.
- Lau- wymruczał mi do ucha kiedy jego ciało przyległo do mojego. Złapał mnie w pasie i przygryzł lekko moje ucho. Przymknęłam oczy i pozwoliłam mu składać pocałunki na mojej szyi, odchylając głowę na drugi bok.
- Zostaniesz na śniadanie?- chuchnął mi ciepłym powietrzem w szyję między pocałunkami.
- Ni-e, jeszcze twoi rodzice pomyślą, że coś...
- Coś jest między nami, tak wiem wiem- szarpnął mną tak, że teraz mam twarz idealnie na przeciwko niego.
- Luke- mój głos się zawahał, jego twarz była niebezpiecznie blisko, jego oczy wibrowały moje, a jego dłonie wsunął pod moją koszulkę.
- Więc co mówiłem w twoim śnie?
Nasze nosy się stykają.
- Że mnie potrzebujesz- mówiłam jak w transie.
- Co jeszcze- przycisnął swoje biodra do moich.
- Że jestem twoja.
Poczułam jego przyjemne usta na moich. Pasowały idealnie do moich jak zawsze. Zawiesiłam moje dłonie na jego karku, a chłopak zjechał swoimi dłońmi na moje pośladki i je ujął.
- Mmm- mruknął w moje usta- jesteś moja- szepnął i mnie podsadził tak, że teraz moje nogi są oplecione wokół jego brzucha. Kontynuowałam pocałunek z naszymi językami pocierającymi się o siebie. Chłopak szedł do przodu, dopóki nie uderzyłam w jego biurko. Bez zastanowienia się ściągnęłam z niego koszulkę.
Luke uśmiechnął się, gdy jego bluzka spadła na podłogę i podniósł mnie do góry, po czym popchnął mnie w dół na moje plecy na biurko. Chłopak pochylił się nade mną i kontynuował pocałunek, a jego dłonie wślizgnęły się pod moją koszulkę.
Ale wtedy drzwi otworzyły się, a my podnieśliśmy głowy w ich kierunku.
- Mama pyt- Cody stał tam z jedną dłonią na klamce i z drugą na framudze drzwi. Jego wzrok powędrował z Luke'a na mnie, potem z powrotem na niego, a później znowu na mnie. Luke wymamrotał pod nosem coś, czego nie dosłyszałam, po czym wyciągnął ręce z pod mojej koszulki.- Kurwa nareszcie- Cody podszedł do brata, żeby mu przybić piątkę.
- Stary- Luke się zaśmiał- wyjdź z tego pokoju- powiedział to bardziej poważnie.
- Laura gratulacje, naprawdę, wiedziałem, że to w końcu stanie i jestem zadowolony, że mogłem być tego świadkiem- gadał jakbyśmy się pobrali czy coś.
Patrzyłam jak Luke zakłada koszulkę, starając się ominąć wzrok Cody'ego. Nie czułam wstydu, że nas przyłapał, miałam to gdzieś, czułam się gorzej bo to kolejna osoba która nas widziała razem. Nie mogę w to uwierzyć jak złe mamy wyczucie czasu.
- Przerwałeś nam stary, nie masz z czego być dumny- Luke ułożył sobie włosy wkładając w nie place i trzepiąc do puki nie staną ładnie ułożone.
- Przerwałem ci już tyl...
- Co chciała matka?- Luke mu przerwał zmieniając temat. Czekaj, czy on naprawdę... Naprawdę nie chciał o tym wspominać?
- A pytała czy schodzisz już na śniadanie, ale chyba się nie wybierałeś- spojrzał na mnie i poruszył brwiami, a ja od razu spojrzałam na moje buty.
- Zaraz zejdę- włożył ręce do kieszeni i oparł się o biurko.
- To czekamy na was- Cody wyszedł z pokoju zostawiając na samych.
- Chyba dzisiaj nie masz wyboru i musisz zostać na śniadanie- uśmiechnął się do mnie.
- Czy to nie będzie niezręczne- spojrzałam na niego i zeskoczyłam z biurka.
- Moja mama widziała jak cie wczoraj wnosiłem, więc nie powinno.
- Ale... Cody...
- A on- podrapał się po głowie- raczej nie, znaczy dla mnie nie.
- No tak w końcu już tyle razy cię przyłapał- przewróciłam oczami i odeszłam od niego.
Chłopak nic nie odpowiedział. Zostawił ten temat i wyszliśmy z pokoju. Schodząc ze schodów Luke uszczypnął moje pośladki, ale nawet się nie uśmiechnęłam do niego. Nie zareagowałam.
- Dzień dobry dzieciaki- Giny podeszła do mnie i mnie przytuliła- miło cię widzieć Laura.
- Panią też- odwzajemniłam uścisk, przecież widziałyśmy się niedawno- dzień dobry- powiedziałam do ich taty, który czytał gazetę.
- Dzień dob...- spojrzał na nas z nad gazety i chrząknął dwuznacznie- dobry dobry- spojrzał na nas takim wzrokiem jak rodzice zawsze patrzą kiedy przyprowadzamy swoją dziewczynę lub chłopaka. Spojrzałam na Luke'a, który właśnie siadał do stołu i mój wzrok padł na jego usta... czerwone usta. Przygryzłam wargę i poczułam się okropnie. Kolejna osoba, która wie. Znaczy się domyśliła.
Usiadłam koło Cody'ego, nie chciałam siadać blisko Luke'a, bo mnie irytuje. Jaki on ma problem w mówieniu mi wszystkiego.
- Laura, może herbaty?- mama chłopaków spytała. Uświadomiłam sobie właśnie pewną rzecz, będę musiała coś zjeść.
- Nie dziękuję- powiedziałam znajdując wzrokiem wodę, która o dziwo stała na stole.- Napiję się wody.
- Wody? Herbata cię rozgrzeje- Giny próbowała mnie przekonać. Mnie nie trzeba już rozgrzewać.
- Jak dziewczyna chce wodę to daj jej wodę- tato chłopaków powiedział.
Wszyscy oprócz mnie rozmawiali o czymś. A ja siedziałam i bawiłam się kanapką.
- A ty Laura masz już sukienkę na ślub?- i nagle wszystkich wzroki powędrowały na mnie.
- Nie, jeszcze nie- powiedziałam nie patrząc na nich. Czułam się przytłoczona.
- Jedziemy jutro na zakupy kupić chłopcom garnitury, może zechciałabyś jechać- Pani Brooks zaproponowała z uśmiechem.
- Um- spojrzałam na Luke'a, nie wiedząc czy się zgodzić, a jego oczy zaświeciły.
- Rosie też jedzie- Cody powiedział z pełną buzią.
- Dopasujecie się z krawatami do dziewczynek- Giny powiedziała zadowolona z jej pomysłu.
- Albo i nie- Luke naśladował jej entuzjazm.
Jego tato palną go w głowę.
- Nie pajacuj- powiedział i kontynuował jedzenie jajka z bekonem.
- Jesteś najlepszym tatą- Luke powiedział jak mały chłopiec i go przytulił, uśmiechnęłam się bo to było urocze, mimo, że tylko żartował.
- Przestań błaznować i jedz- jego tato nawet na niego nie spojrzał. Luke za to popatrzył na niego, jakby chciał po nim przejechać czołgiem.
Dalej rozmawialiśmy o różnych rzeczach, tak ja też rozmawiałam.
Po śniadaniu Luke odprowadził mnie do drzwi, kiedy już wychodziłam.
- Jeżeli czekasz aż cie pocałuję, to sobie trochę poczekasz- powiedziałam na tyle cicho, żeby nikt oprócz nas tego nie usłyszał.
- Czekam wciąż na inną rzecz- podniósł jedną brew i się uśmiechnął. Chodzi mu o seks? Powiedz, że nie chodzi mu o seks.
- Jaką?- spytałam.
- Wciąż nie byliśmy w tym kinie- mrugnął do mnie.
- Kiedyś na pewno tam będziemy, ale czy razem?- wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się niewinnie- pa pa- odeszłam od niego i skierowałam w stroną domu babci. Zanim weszłam na pierwsze dwa schodki dostałam sms'a.
Luke: "Naprawdę chciałem cię wtedy pocałować"
Uśmiechnęłam się jak głupia do telefonu i go zablokowałam. Nie odpisze mu. Pchnęłam wejściowe drzwi i od razu ściągnęłam buty. Przeszłam przez korytarz i weszłam do kuchni gdzie siedziała ciocia i jadła śniadanie oraz babcia przy oknie.
- Dzień dobry- powiedziałam i nalałam sobie wody.
- Dzień dobry, widzę, że moja rozmowa była na darmo- babcia odłożyła kubek, zapewne z kawą na blat.
- Hm?
- O Luke'u?- babcia mi przypomniała.
- Czekaj miałyście rozmowę o Luke'u? Czemu?- ciocia spytała marszcząc brwi.
- Nie była nawet o Luke'u, była o babci chłopaku- westchnęłam.
- Laura- babcia powiedziała poważnie.
- No co? Zjadłam u nich tylko śniadanie, spokojnie.
- Yhm- babcia spojrzała na mnie z nie do wierzeniem.
- Jak mi nie wierzysz spytaj ich mamę- wyszłam z kuchni jeszcze bardziej zirytowana. Babcia myśli, że wie wszystko o Luke'u i o tym co jest między nami. Zaczyna mnie już to wszystko wkurzać i nie daje rady.
Rzuciłam się na łóżko i odblokowałam telefon.
Lau: "Jedziemy do kina?"
Minęło kilka minuta zanim dostałam odpowiedz.
Luke: "18?"
Lau: "Ok :D"
Nie umówiłam się z nim, żeby zrobić babci na złość, umówiłam się dlatego, że chcę. Lubię być z nim sam na sam, poza domem. A skoro wtedy odwołałam do kino, to w końcu muszę coś z tym zrobić. Znowu zaczęłam o nim myśleć, aż wyciągnęłam mój zeszyt i dopisałam refren i zwrotkę do piosenki, którą zaczęłam ostatnio pisać.
So I'm daydreaming,
With my chin in the palm of my hands,
About you,
You and only,
You got me daydreaming,
With my chin in the palm of my hands,
About you,
You and only you.

For you. x4
 Now I can't wait,To hold you in my arms,
I know I was made for you,
I'm in love with all your charm.
Zadzwoniłam do domu, żeby trochę pogadać z tatą i Vanką, ale niestety dali mi jeszcze mamę.
Mama: Mam nadzieję, że nie jesz tan za dużo?
Lau: Nie.
Przewróciłam oczami.
Mama: To dobrze, nie chcemy, żebyś przyszła do college'u wyglądając jakbyś była w ciąży.
Lau: Taa.
Przeszłam się po pokoju, zahaczając wzrokiem o lustro.
Mama: Oh a propo szkoły. Jutro ma przyjść twoje listy ze szkół, wysyłać ci je?
Lau: Nie w domu otworzę.
Zaczęłam przeglądać swój brzuch z każdej strony.
Mama: Jesteś pewna?
Lau: Tak.
I tak mi nie zdąży przyjść do wtorku, a wtedy jedziemy na ten biwak. A nie chcę być jedyną która jako ostatnia otwiera. Wolę otworzyć w domu na spokojnie. Teraz będę się cieszyć lub płakać (w przypadku nie dostania się) razem z nimi.
Wstałam z łóżka i poczlaptalam do łazienki. Puściłam wodę, rzuciłam z siebie ciuchy i zmyłam makijaż, po czym weszłam do wanny i wyszorowalam sie oraz moje włosy. 
Siedziałam i się nudziłam. Jeszcze dwie godziny do dwudziestej, co ja mam robić przez ten czas. Wiem! Pójdę do babci i ją ostrzegę, że jadę z nim do kina, ale powiem, że jedziemy w grupce, bo by mnie nie puściła inaczej.
Zeszłam ze schodów i weszłam do salonu gdzie siedziała, z ciocią oglądając telewizor. No tak dzisiaj jest niedziela, ciocia nie pracuje. Usiadłam na sofie i popatrzyłam na telewizor, żeby zobaczyć co oglądają.
- Babciu- zaczęłam odwracając wzrok na nią.
- Tak?
- Mogę dzisiaj...
- Jechać do kina?- dokończyła za mnie. Moje serce zabiło kilka razy szybciej.
- Skąd... Skąd wiesz?
- Giny dzwoniła, że jedziecie jutro na zakupy, o czym mnie nie poinformowałaś- dała mi to spojrzenie "głupio ci?"- Powiedziała też, że to miłe, że jedziesz dzisiaj z Luke'm do kina.
- Oh... Przepraszam, że cię nie poinformowałam, ale wyleciało mi z głowy.
- Tak jak to jaki jest Luke.
No teraz to już przesadziła. Zaraz wybuchnę. Niech mnie ktoś trzyma bo się zaraz rzucę na babcię.
- A jaki jest? Oświeć mnie- usiadłam po turecku.
- Nigdy nie miał dziewczyny, jego mama mówi, że do domu przyprowadza co drugi dzień inną, ma pełno tatuaży, strasznie pyskuje, pali papierosy, wraca do domu pijany, kilka razu naćpany, albo w ogóle nie wraca przez kilka dni. Wymieniać dalej.
- "Jego mama mówi"- powtorzylam- Nie spędziłaś z nim tyle czasu co ja- powiedziałam z kamienną twarzą.
- To ja mieszkam z nim całe jego życie na tej samej ulicy, spędzam z nimi praktycznie każdy dzień, opiekowałam się nimi jak byli mali, są dla mnie jak wnukowie, ale to nie materiał na chłopaka. 
- I tak z nim pojadę do kina, będziemy się świetnie bawić jak zawsze i potem wrócę do domu i jutro pojadę z nim i jego rodzicami na zakupy, a wtorek pojadę ze wszystkimi na biwak- wstałam i chciałam wyjść.
- Nie pojedziesz- usłyszałam głos babci.
Ciocia przez cały czas siedziała i się nam przyglądała, jakby oglądała najciekawszą telenowele.
- Co?- odwróciłam się.
- Słyszałaś, jak masz się zachowywać w ten sposób nie pojedziesz z nim nigdzie dzisiaj, ani we wtorek, jutro możesz bo jadą jeszcze jego rodzice.
- Jesteś okropna- powiedziałam na skraju złości i wbiegłam po schodach na górę do pokoju. Trzasnęłam drzwiami i zaczęłam się kręcić niespokojnie. Nie chcę płakać, chce coś rozwalić. Jestem wkurza do granic możliwości. Mam znowu odwołać wyjazd? Nie mogę. Mam uciec? Pewnie skończy się to fatalnie. Nie wiem co mam robić. Czemu nagle się kłócę tak z babcią? Oh no tak, bo ona nie chcę, żebym była szczęśliwa.
Około 19:30 usłyszałam jak ktoś puka do drzwi i się uchylają. Podniosłam wzrok i spojrzałam jak ciocia wchodzi do pokoju.
- Ty mała, ja się zaczynam bać jak wy się tak kłócicie- ciocia usiadła na łóżku.
- Ale co mam zrobić jak babcia nie chcę żebym się spotykała z Luke'm?
- Odpuść jej- ciocia powiedziała spokojnie.
- Nie mogę, mówiłam ci już kiedyś- zacięłam się.
- Tak tak, że go lubisz- ciocia powiedziała, żeby udowodnić, że pamięta- a co gdybyś wymknęła się dzisiaj?
- Znowu? Boję się kolejny raz.
- A gdybyśmy pojechały na pizze?- ciocia podniosła brwi.
- Nie mam ochoty na pizze- przyznałam.
- Nie pojedziemy tak naprawdę nigdzie- wywróciła oczami- ja pojadę na piwo z koleżankami, a ty z Luke'm.
- Babcia się nie skapnie?- spytałam ostrożnie.
- Cały dzień jej marudzę, że mam ochotę na pizze, myślę, że nie- machnęła ręką.
- Możemy spróbować.
- Idę powiedzieć to mamie, a ty wybierz jakieś seksowne ciuchy- wyszła z pokoju mrucząc i machając ręką naśladując kota.
Wstałam szybko z łóżka i zaczęłam wybierać ciuchy. Nie chcę przesadzać z ciuchami, bo to tylko kino i nie chcę, żeby ludzie się dziwnie gapili.

http://www.polyvore.com/bez_tytuu_30/set?id=190286066

Myślę, że te ciuchy będą dość dobre.
Wyszłam z pokoju i zesłam na dół. 
- To jedziemy na pizzę?- spytałam wchodząc do salonu. 
- Tak, tak zakładaj buty- ciocia machnęła ręką w kierunku schodów. Wszyszłam z pokoju założyć buty, ale zdecydowałam, że pożyczę jakieś buty od cioci. Jakieś mam na myśli na wysokim obcasie. Kiedy Sally przyszła spytałam ją na co ona się uśmiechnęła i wyciągnęła jakies białe buty, które od razu mi się spodobały. Założyłam i gotowe do wyjścia podeszłyśmy do schodów.
- Mamo idziemy- ciocia krzyknęła i otworzyła drzwi. Babcia wyszła z pokoju kiwając głową i nawiazując kontakt wzrokowy, uśmiechając sie znacząco. Czy ciocia jej cos nagadała?
Wyszłyśmy z domu, a ja od razu napisałam do Luke, że za jakieś dziesięć minut będę na miejscu. Odpisał krótkie "ok" i schowałam telefon do kieszeni. 
- Więc gdzie się spotkamy?- spytałam.
- Spotkamy się koło osiedlowego sklepu, ale najpierw zadzwonisz do mnie zanim tu dojedziecie, żebym zdążyła przyjść.
- Okej- przytknęłam- co powiedziałaś babci, że nie chciała z nami jechać?
- Że zabieram ci na pizzę i z tobą pogadam o tym wszystkim.
- A co jak bedzie jutro dopytywać?
- Spokojnie, jestem mistrzem naginania faktów- mrugnęła do mnie. 
Doszłyśmy do skrzyżowania i stanęłyśmy.
- Pamiętaj, żeby zadzwonić- ciocia przypomniała i pocałowała mnie w policzek zostawiając na nim ślinę.
- Jakby co ty też dzwoń- uśmiechnęłam się.
- Nie będę wam niszczyć randki- mrugnęła do mnie.
- To nie randka- przypomniałam, bardziej sobie niż cioci- my nie chodźmy na randki.
- Tak, tak- machnęła ręką- ja lecę, pa- pomachała mi i odeszła. Odwróciłam się czyszcząc policzek z jej śliny dłonią.
Doszłam do sklepu i zobaczyłam Luke'a opierał się o samochód z prawie wypalonym papierosem między palcami. Zdeptał go, kiedy zobaczył, że się zbliżam. Wyglądał dość uroczo w dopasowanej beanie.
- Hej- przywitał się kiedy podeszłam.
- Hejka- pocałowałam go delikatnie w usta i weszliśmy do auta.
Zapieliśmy pasy, a Luke od razu włączył płytę The Weeknd. Oczywiście.
- To na jaki film jedziemy?- spytałam kiedy odłożyłam torbę do tyłu.
- Myślałem nad horrorem.
- Jakim?
- Dopiero wszedł do kin "Las Samobójców"
- Pierwszy raz będę na horrorze, na pewno będę się bać- przygryzłam wargę.
- Przytulisz się do mnie- uśmiechnął się patrząc na drogę.
- Skoro nalegasz- zaśmiałam się.
Była 20:47 kiedy zatrzymaliśmy się na parkingu przed centrum handlowym. Wysiedliśmy z auta i wyciągnęłam torebkę z tylnego miejsca.
- Idziemy?- spytał, a ja przytaknęłam.
Idę oglądnąć z Luke'm film w pomieszczeniu, w którym będzie ciemno i będę mogła się do niego tulić ile tylko chcę pod pretekstem "bania się". Nie żebym się nie mogła doczekać.
Kino znajduje się na drugim piętrze. Luke kupił bilety, gdy ja stanęłam w kolejce po jedzenie.
Chłopak wrócił 2 minuty później z biletami w ręce, a moja kolejka nawet się nie ruszyła.
- Co chcesz? - zapytał Luke.
Spojrzałam na opcje i zdecydowałam wybrać wszystko na co mam ochotę. Nie chcę, żeby zauważył, że mniej jem.
- Paczkę Skittles, popcorn i jedną z tych czekoladowych rzeczy.
- Okej. A co do picia?
- Woda- nie potrafię wybrać już nic innego, niż wodę.
Luke kiwnął głową i spojrzał przez chwilę na wybór jedzenia, po czym popatrzył na mnie.
- Czy to ty jesteś wyższa, czy to tylko ja? - zapytał.
- Mam na sobie obcasy.
- Ha, dobry ruch.
- Nie lubię kiedy przedrzeźniasz mój wzrost.
- Nie przedrzeźniam, po prostu jesteś niska.
Żachnęłam się figlarnie, a Luke uszczypnął mój policzek.
- To słodkie.
Zarumieniłam się lekko i poczułam się lepiej przez jego komentarz. To śmieszne, że taka prosta uwaga od Luke'a może sprawić, że mój dzień jest lepszy.
W końcu nadeszła nasza kolej, a chłopak kupił duży popcorn, dużą porcję nachos z salsą,wodę, dużą Colę, czekoladę i Skitllesy.
Trzymałam nasze napoje, Skitllesy i czekoladę, podczas gdy Luke trzymał popcorn i nachosy w swoich totalnie dużych dłoniach.
Chłopak polecił dziewczynie przy wejściu, aby wyciągnęła bilety z jego tylnej kieszeni jeansów, ponieważ miał zajęte ręce. Starałam się nie czuć zazdrości, ale mi się to nie udało. Jestem dosłownie zazdrosna o każdą żałosną rzecz.
Weszliśmy do sali, a ja poszłam za Luke'm na nasze miejsca w środku rzędu.
- Myślę, że nie powinnaś trzymać popcornu - powiedział, kiedy usiedliśmy w fotelach.
- Czemu? - zapytałam.
- W razie jeżeli byś się przestraszyła i podskoczyła to nie wysypiesz popcornu.
- Oh, to ma sens.
Wzięłam przez słomkę łyka i odwróciłam głowę do Luke'a, który próbował jakoś wygodnie usiąść na siedzeniu.
- Wiesz, że jeśli zacznę krzyczeć, to będzie to twoja wina, racja?
Luke przewrócił oczami.
- Nie bądź taka dramatyczna. To nie jest takie straszne.
- Owszem jest. Widziałam zwiastun.
- To dlaczego do mnie zadzwoniłaś?
- Bo...
Chciałam spędzić z tobą czas.
Na szczęście rozpoczęły się reklamy, a ja westchnęłam z ulgą. Film rozpoczął się kilka minut później, a ja do tego czasu zdążyłam zjeść Skittlesy i czekoladę.
W połowie filmu skończyliśmy nasze jedzenie, więc Luke pchnął pudełka pod nasze siedzenia i odchylił się do tyłu na swoim fotelu.
Zasłoniłam rękami oczy, ponieważ niektóre momenty naprawę były straszne. Chcę tylko, żeby to się już skończyło to może nie dostanę dzisiaj w nocy zawału. Kiedy scena się zmieniła odetchnęłam z ulgą i położyłam dłoń na podłokietniku z mojej prawej strony, ale wtedy moja ręka zderzyła się z kostkami Luke'a, a on zabrał rękę, oddając mi oparcie. Spięłam się nieco, kiedy poczułam jego ciepłą dłoń na swojej. Odwróciłam głowę, aby na niego spojrzeć, ale on oglądał film.
Jesteś popieprzona.
Skrzyżowałam nogi i starałam się skupić na filmie tak bardzo jak tylko mogłam. Ale nie mogłam.
Przez resztę filmu jedynie co czułam to jego gorącą skórę na mojej.
Kiedy napisy zaczęły przewijać się po ekranie Luke zabrał rękę, pozostawiając moją całkowicie zimną.
- Nie byłaś tak przerażona jak się spodziewałem, że będziesz.
To (jakoś) dlatego, że trzymałeś mnie za rękę.
- Eh - to było wszystko co mogłam wymyślić.
Luke nie przejął się, żeby po sobie posprzątać, dlatego złapałam puste torebki i opakowania.
- Co robisz? - zapytał.
- Mam zamiar posprzątać bo nikt nie jest wystarczająco miły, aby to po sobie zrobić.
- Wiesz, że tutaj jest osoba od sprzątania?
- I co z tego? Czy to znaczy, że mamy zostawić to gówno w całej sali? - zapytałam.
To jest jedna z rzeczy, których nie mogę znieść - ludzie, którzy oczekują, żeby coś za nich zrobić.
Luke był zaskoczony moimi słowami, ale uśmiechnął się i zabrał rzeczy z moich rąk.
- Dobrze, posprzątam. Tylko wiesz, jesteśmy ostatni w sali.
- Nie obchodzi mnie to.
Chłopak strzelił mi bezczelny uśmiech, a następnie rzucił śmieci na podłogę. Założyłam ramiona na piersi, blokując mu drogę z sali.
- Zejdź mi z drogi - zaśmiał się.
- Nie. Podnieś to.
Znowu się zaśmiał, a ja nawet pomyślałam, żeby być na niego zła, ale jestem totalnie zakochała w jego śmiechu.
- Wiesz, że z łatwością mogę stąd wyjść, racja?
Wciąż stałam na swoim miejscu.
- Dobrze - westchnął i podszedł do mnie.
Przez chwilę wystraszyłam się, ale potem znowu się rozluźniłam, bo przecież jesteśmy w miejscu publicznym.
Jego ramiona zamknęły się wokół mojej talii, a Luke podniósł mnie do góry. Skończyło się na tym, że owinęłam ręce wokół jego barków, podczas gdy on z łatwością szedł w kierunku wyjścia, jakbym nic nie ważyła.
- Luke. Postaw mnie.
- Ha, nie.
Zaczęłam się szarpać, ale Luke tylko wzmocnił uścisk, kiedy stanął na schodach.
- Spadnę.
- Nie, nie spadniesz. Zamknij się.
Chłopak zszedł z ruchomych schodów i ruszył do wyjścia. Mogłam zauważyć patrzących się na nas ludzi.
- Ludzie się gapią - powiedziałam i bez myślenia schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi.
Luke zatrzymał się przed autem i postawił mnie na ziemi.
Nie było tak zimno jak spodziewałam się, że będzie.
- Więc podobał ci się film? - zapytał.
- Tak. Nie był taki straszny.
Luke strzelił mi spojrzenie 'oh-naprawdę?', a ja wzruszyłam ramionami. Potem wsiadłam do samochodu i zapięłam pas, po czym ruszyliśmy.
Chłopak zaparkował na swoim podjeździe o 23:30.
- Hej - powiedział, łapiąc mnie za rękę, kiedy próbowałam dostać się do swojego domu.
Popatrzyłam w stronę drzwi, ale przypomniałam sobie, że miałam wcześniej zadzwonić do cioci.
- Co? - zapytałam, gdy Luke oparł się o samochód.
Moje serce podskoczyło, gdy chłopak przyciągnął mnie do siebie tak, że jedna z jego nóg była pomiędzy moimi. Moje dłonie znalazły się na jego torsie.
- Myślę, że mam zamiar iść jutro jak wrócimy do Lee.
- Coś jakby... na imprezę?
- Nie... bardziej coś jak takie małe, towarzyskie spotkanie.
Jego ręce NIE przesunęły się w górę i w dół mojej talii.
- Oh. I chcesz żebym przyszła?
Luke kiwnął głową.
- Nie wiem... We wtorek rano jedziemy.
Uniosłam brwi.
- Właściwie to chcemy wszystko ustalić.
- Dobra, przyjdę.
- Nie zakładaj jutro bluzy. Ma być gorąco.
- Od kiedy to sprawdzasz pogodę?
- Od kiedy uważasz, że to w porządku mi odpyskowywać? - zapytał, wyglądając na wkurzonego.
Wstrzymałam oddech, bo cholera, sprawiłam, że jest zły. Ale potem kąciki jego ust uniosły się do góry, pokazując, że tylko żartował.
- Muszę wracać - powiedziałam i spróbowałam się cofnąć, ale Luke nie poluzował uścisku.
- W takim razie do zobaczenia jutro.
- Tak - powiedział, ale nie pozwolił mi odejść.
- Luke - westchnęłam.
- Co? - zapytał, a jego oczy znowu wyglądały niewinnie.
Nagle miałam ochotę go pocałować. I tak też zrobiłam.
Nacisnęłam swoje usta na jego wargi, a on od razu kontynuował, poruszając nimi. Ale tylko zwyczajnie się całowaliśmy, bez języczka. To było nowe - bardziej delikatne i intymne.
Kiedy się odsunęłam, Luke oparł swoje czoło o moje.
- Pójdę już - powiedziałam.
- W porządku.
Chłopak zdjął ręce z mojego ciała, a ja cofnęłam się o krok.
- Dobranoc.
- Branoc - odpowiedział, a ja odwróciłam się, po czym szybko doszłam pod dom dzwoniąc do cioci.
Nie odebrała. Dzwonię drugi raz.
- Hallo? Hallooo? Halloohallohallohallo.
Ciocia się upiła.
- Gdzie jesteś?- spytałam szepcząc, tak, żeby nikt nie usłyszał.
- W barze słonko, znajdź mnie- mruknęła do słuchawki i się rozłączyła.
Próbowałam się z nią skontaktować jeszcze trzy razy, ale za każdym nie odebrała.
Lau: " Pomożesz mi?"
Luke: "Tak szybko potrzebujesz mojej pomocy?"
Lau: "Wyjdź i pogadamy"
Ciocia często chodził z nim na imprezy, przynajmniej sama tak mówiła, więc myślę, że on powinien wiedzieć gdzie jest.
Podeszłam pod dom Brooks'ów i czekałam aż chłopak otworzy drzwi i wyjdzie do mnie.
- Co się stało?- podniósł brew i schował dłonie do kieszeni. 
- Gdzie najczęściej chodziłeś na imprezy z ciocią?
- Ym, do KissMiss. A co?
- Nic, dzięki- zaczęłam iść w stronę głównej ulicy. 
- Hej czekaj- usłyszałam za sobą- po co ci to?- słyszałam jak szedł za mną.
- Bo muszę po nią iść- przyznałam.
- Po co?
Nie mogę mu powiedzieć, bo to oznacza wyznanie mu wszystkiego. A nie chcę, żeby wiedział co babcia mówi. Chociaż on pewnie będzie miał to gdzieś.
- Lau- mówił za moimi plecami- Laura- powtórzył- stój- dogonił mnie i stanął przede mną blokując mi przejście. 
- Muszę po nią iść- czemu mi się głos zarwał.
- Po co? Co się stało- wyglądał jakby się martwił.
- Muszę- powtórzyłam ze łzami.
Wyprzedziłam go i dalej szłam
- Nawet nie wiesz gdzie to jest.
Stanęłam i zaczęłam ciężej oddychać.
- Ej co się dzieje?- znowu mnie dogonił i szarpnął delikatnie moją ręką, abym na niego spojrzała. Od razu wtuliłam się w niego i łzy mi zaczęły lecieć. Czułam się beznadziejnie. Jak babcia się dowie, to wyśle mnie do domu w mniej niż tydzień. 
- Ni-ic- chrzaknęłam.
- Shhh- pogłaskał mnie po plecach- zaprowadzę cie- pocałował mnie w czubek głowy. Kocham go tak bardzo. Czemu to, że jesteśmy razem musiało okazać się tym jebanym snem. 

***
Hejoooo :D Miałam go wstawić w tamtym tygodniu, ale w środę leciałam do wujka i nie zdążyłam dokończyć. Sorki jeżeli są jakieś błędy, albo nagle nie ma jakiejś cześci, ale pisałam na telefonie. Za każdym razem jak wchodziłam żeby coś dopisać nie było części którą wczesniej zapisałam :/
Pamiętajcie o komentowaniu i zadawaniu pytań bohaterą na ich tumblr'ach :)
Macie ferie, czy juz mieliście, albo dopiero będziecie? :3

                   ♡TheStellaWish♡ 

niedziela, 24 stycznia 2016

22. Chcę być z tobą w związku.

- Co do kurwy? - wymamrotał, a mój brzuch zacisnął się przez jego poranny głos.
- Hej - uśmiechnęłam się, a Luke spojrzał na mnie, przez co wyraz jego twarzy złagodniał.
- Czy to bolało?
- Tak, mój kutas.
Uśmiechnęłam się nieśmiało i zsunęłam z niego. Wskoczyłam w swoje spodnie.
- Co robisz? - zapytał, a ja stanęłam obok niego przy łóżku.
Jedna z jego rąk leżała na brzuchu, a druga była pod głową.
- Idę do domu? Zanim babcia się obudzi i dostanie zawału.
- Dlaczego miałaby go dostać?
- Wczoraj jej powiedziałam, że nie będę u ciebie długo, a nie wróciłam na noc.
- No dobra.
- Um, okej, więc? Pa.
Chciałam się odwrócić i niezręcznie odejść, ale Luke złapał i przyciągnął mnie do siebie tak, że prawie na niego spadłam.
- Zostań na śniadanie.
- Nie mogę- Lekko się wyprostowałam.
- Egh.
Chwilę się zastanawiałam czy to powiedzieć, ale nie mogłam się powstrzymać.
- Niektórzy mogą podejrzewać, że coś jest między nami, no wiedz, jakby, że jesteśmy razem, albo się lubimy bardziej niż powinniśmy.
- Ale nie jesteśmy razem- wzruszył ramionami.
Nie zaprzeczył co do lubienia.
Nie zaprzeczył.
- Tylko mówię- wstałam ostatecznie z łóżka.
- Lau- powiedział za moimi plecami. Odwróciłam się.
- Hm?
Zawachał się przez chwilę.
- Nic.
Przewróciłam oczami.
- Do później.
Wyszłam z jego pokoju, mając malutką nadzieje, że mnie odprowadzi do drzwi... Czego nie zrobił. No cóż kurwa.
Zeszłam ze schodów na całe szczęście jego rodziców nie była w salonie, ani kuchni, więc szybko wyszłam z ich domu i udałam się do domu babci. Otworzyłam drzwi i wślizgnęłam się do domu. Było dość cicho, czyżby babcia wciąż spała? Ciocia jest w pracy więc to jest główny powód ciszy, ale wciąż.
Ściągnęłam buty i cicho pobiegałam do pokoju, przebrałam ciuchy i zmyłam makijaż, po czym zeszłam na dół jakby nigdy nic. Zrobiłam sobie śniadanie i nalewając mleko doszłam do wniosku, że chyba zostanę w piżamie do końca dnia. Usiadłam z miską do stołu i zaczęłam jeść płatki wsłuchując się w ciszę i myśląc o wczorajszych wydarzeniach w wieczoru, ilekroć do tego wracałam czułam jak płatki przechodzą mi ciężej przez gardło.
Babcia zeszła ze schodów rozburzając moje przemyślenia.
- Dzień dobry- przywitałam się.
- Dzień dobry, dzień dobry.
Babcia zaczęła parzyć sobie herbatę.
- Nie słyszałam jak wróciłaś.
Uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Naprawdę?
- Tak.
- W takim razie mocno spałaś. Heh.
Nie chciałam jej okłamywać, bo czułam się z tym okropnie.
- Mhm.
Ona mi nie wierzy.
Ja to wiem.
Babcia wie, że kłamie.
Ale nie chce, żeby sobie coś pomyślała. Odłożyłam miskę do umywalki i poszłam do salonu oglądać telewizje. Babcia dołączyła do mnie trochę później. Po godzinie oglądania postanowiłam pójść po jakąś przekąskę do kuchni. Obmywałam jabłko i szybko wyjrzałam przez okno słysząc czyjś śmiech. Jabłko mi wyleciało z ręki jak zobaczyłam Luke'a i Emme razem, śmiejących się i idących po drugiej stronie ulicy.
Mój mózg przez chwilę się wyłączył.
Czemu oni idą razem? Przecież Luke jej nie lubi w żaden sposób! Emma jest zbyt nieśmiała, żeby sama do niego przyjść. Oni nie mogą być teraz razem. Powinnam zostać u Luke'a na śniadanie. Ugh jaka jestem zła... Nie chwila... ja jestem zazdrosna. Nie mogę być. Ja nie jestem zazdrosna.
Gdzie oni idą? Chyba do Amy.
Czemu do niej? Bo ma basen, jezu no tak.
Spanikowałam teraz. Nigdy nie byłam tak zazdrosna jak teraz. Nawet o te przypadkowe laski, a to tylko dlatego, że z Emmą zna się dość długo i są znajomymi plus wiem, że dziewczyna go lubi. I to mnie najbardziej wkurza. Czemu ona go musi lubić? Czemu ja do cholery go lubię?! Wytarłam jabłko i odłożyłam do miski z owocami z powrotem i pobiegałam do pokoju zobaczyć czy ktoś (mam nadzieje, że Amy) do nie mnie pisał. Jedyna osoba która napisała to była Katy z pytaniem co dzisiaj robię. Napisała mi to jakąś godzinę temu... Oczywiście, że od razu odpisałam. Na całe szczęście nie musiałam długo czekać, a już dostałam odpowiedź.
Katy: "Jak się nudzisz, to może wpadniesz do Amy na basen?
Lau: "Oczywiście"
Taaaaaaaaak. Znaczy... z grzeczności przyjdę. Heh. Szybko rzuciłam się na ciuchy i zaczęłam wybierać jakieś mega ciuchy. Nie stroję się żeby przyciągnąć uwagę Luke'a, tylko dla siebie... I może jakiś słodkich chłopców którzy tam będą. Chociaż zanim się ubiorę spytam babci na wszelki wypadek. Chociaż wiem, że się zgodzi wole, mieć pewność.
Zeszłam na dół do salonu i zapytałam babcię czy mogę wyjść na basen do Amy, ale się nie zgodziła. Nie wierze.
- Przykro mi Laura.
- Um, ale czemu?- dopytałam zakładając kosmyk włosów za ucho.
- Nie będziesz tam szła tylko dlatego, że Luke tam poszedł.
- Ja nie-wcale nie idę tam dla niego- zapewniłam babcię. Nawet sama sobie nie mogłam w to przekonać- skąd taki pomysł?
- To chyba będzie jedna z tych ważniejszych rozmów- babcia przymknęła oczy i poklepała miejsce koło siebie. Usiadłam gdzie wskazała i skrzyżowałam nogi.
Boję się.
- Kiedy byłam w twoim wieku... Może trochę młodsza, bo to były inne czasy, poznałam pewnego chłopca. Pamiętam, że należał to tych "złych chłopców". Palił papierowy, robił różne psikusy, każda dziewczyna była w nim zakochana. Miał w sobie ten cwaniaczki uśmieszek- miałam przed oczami uśmiech o którym myślę każdego dnia.- Było coś w jego oczach co mnie hipnotyzowało za każdym razem jak złapał mój wzrok przy obserwowaniu go.
Kocham kiedy tak się dzieje- pomyślałam.
- Przeprowadził się do nas na początku wakacji, i był rok starszy, moi rodzice mówili żebym na niego uważała, ale byłam młoda i głupia. Po miesiącu od jego przeprowadzki udało mi się z nim nawiązać konwersacje.
- I co się stało?- wciągnięta opowieściami spytałam.
- Rozkochał mnie w sobie bez pamięci, obiecał wszystko czego zapragnęłam, mówił, że nigdy nie pozwoli, abym płakała.
- I tak było?
- Było pięknie, czułam się jakbym żyła we śnie z którego nie chcę się obudzić. To była moja pierwsza prawdziwa miłość.
- Aw gdyby dziadek wiedział jak o nim opowiadasz.
Widziałam jak babcia zaciska pięść.
- Nie mówię o dziadku słonko- spojrzała mi w oczy.
- Ale myślałam, że dziadek był twoją pierwszą miłością- powiedziałam nie rozumiejąc. Zawsze to powtarzała.
- Bo nie lubiłam wspominać o Joe'nie. Za każdym razem jak o nim myślę to wszystko powraca i boli tak samo za każdym razem, nigdy mniej.
- Co się stało? Zranił cię?
- Laura kochanie, nie chcę cię już do reszty zanudzać, ale chcę abyś wiedziała, że Luke jest dla mnie jak wnuk, chociaż z ręką na sercu, mówię, abyś się nie zakochała.
Trochę za późno babciu.
- Skąd wiesz jaki on jest?- trochę byłam wkurzona. Okej może i babcia poznała złego chłopaka, ale to nie oznacza, że Luke też taki jest. Lee całkiem prawdopodobne, że byłby taki, ale nie Luke.
- Powiedz mi czemu nie ma dziewczyny?
- Bo nie wieży w miłość- spuściłam głowę.
- To, że tak powtarza wcale nie oznacza, że tak jest.
- Co chcesz powiedzieć?- podniosłam brew.
- Porozmawiaj z nim o tym.
- On nie lubi o tym rozmawiać.
- A ty lubisz być ciągle odrzucana przez niego?
Poczułam ukłucie w sercu. Babcia trawiła w samo sedno. Najpierw mnie bajeruje, a potem ignoruje i jest obojętny.
- Nie- przyznałam.
- Dlatego, nie puszczę cię do Amy, za niedługo wyjeżdżasz, nie przyzwyczajaj się do niego jeszcze bardziej. Nie chcę żebyś cierpiała jeszcze bardziej.
Wstałam z kanapy powtarzając sobie słowa babci. Coś czuję, że dzisiejszej nocy nie prześpię.
- Babciu, mam jeszcze jedno pytanie.
- Pytaj słonko- uśmiechnęła się zachęcająco.
- Skąd wiesz, że go lubię inaczej niż resztę chłopców?
- Skarbie, zniszczył mi dach od garażu, twój parapet i od czasu do czasu twoje ciuchy pachną jego perfumami. To jak ci się oczy świecą jak o nim wspominasz, często u niego jesteś o nie ważne jakiej porze. Takie rzeczy się zauważa.
Wzięłam głęboki wdech i wyszłam z pokoju, poszłam do pokoju i od razu napisałam do Katy, że jednak mnie nie będzie.
Włączyłam laptopa i zdołowana weszłam na youtobe, nie miałam ochoty wchodzić na tumblr'a i dołować się postami o miłości, couple goals i pytaniami na temat miłości w wiadomościach na które będę musiała odpowiedzieć, ale nie dzisiaj. Nie teraz.
Czemu do kurwy muszę go kochać. No ja pierdole.
Mój telefon za wibrował.
Katy: "Szkoda :c"
Odłożyłam telefon, chociaż nie musiałam długo czekać aż dostanę kolejną wiadomość od... Luke'a? Huh.
Luke: "Czemu cie nie będzie?"
Lau: "Babcia mi niepozwoliła"
Luke: "Była zła za to, że wróciłaś dzisiaj rano?"
Lau: "Nie"
Luke: "Wykradnij się"
Czemu mu tak zależy? Nie to, że mi się to nie podoba, bo podoba mi się każda jego większa uwaga zwrócona na moją osobę, ale mu przecież nie zależy.
Lau: "Nie mogę"
Luke: ":("
Nie odpisałam na to. Smutno mi było, że nie mogłam zobaczyć jego ciała bez koszulki i jego oczu.
No i to ten moment kiedy zaczynam marzyć o nim. 
O jego włosach które są niesamowicie miękkie jak na kogoś kto je farbuje. Chciałabym kiedyś policzyć każdy jego tatuaż i dowiedzieć się o ich znaczeniu. Wyobrażam sobie jak za kilka lat siedzimy razem przy kominku z gorącą czekoladą i piankami, słuchając jakiś starych hitów z tych czasów. Może byłabym już wtedy w ciąży. Hmm ciekawe jak by wyglądało nasze dziecko... Dziewczynka by pewnie miała jego piękne brązowe oczy i jego uroczy uśmiech. Chłopczyk pewnie by się wdał we mnie.
Nic się pewnie z tego nie spełni, bo Luke by wolał, siedzieć w clubie z jakimiś laskami, a nie z takim grubasem jak ja i jakimiś dzieciakami. Jestem beznadziejna.

*Luke's POV*
- Laury jednak nie będzie- powiedziała Katy patrząc z nad telefonu.
- Szkoda- Amy zrobiła smutną minę i popiła whiskey.
Odkaszlałem po czym wstałem biorąc mój telefon i chowając do kieszeni.
- Idę do kibla- wszedłem do domu Amy i zamknąłem się w łazience.
Ja chce zobaczyć Laurę. Musze ją zobaczyć. Nie tylko dlatego, że to się równa strojem kąpielowym, ale dlatego, że... Kuźwa chce ją zobaczyć.
Napisałem do niej. I Odpisała na całe szczęście dość szybko. Uf.
No kurwa nie przyjdzie jednak.
Luke: *:(* -było ostatnią rzeczą jaką do niej wysłałem. Nie odpisała. Spojrzałem w lustro poprawiając włosy i wyszedłem z łazienki, przechodząc przez kuchnię wpadłem na Emmę. Dziewczyna rozlała cały sok na ziemię i rzuciła się po ścierkę, żeby to zetrzeć.
- Sorka- powiedziałem.
- N-nie nic się nie stało- uśmiechnęła się i padła przed moimi kolanami, tam gdzie była rozlana ciecz. Wyobraziłem sobie jak Laura tak pada na kolana przede mną i aż poczułem ochotę wrócenia do kibla i zwalenia sobie, ale zostałem.
- Pomóc?- spytałem z grzeczności. Nie chciało mi się, ale to jakby w połowie moja wina więc jej pomogę.
- Nie musisz- zaczęła szorować szybciej.
Schyliłem się i położyłem swoją rękę na jej ręce, w celu zabrania jej ścierki i dokończenia wycierania.
Em spojrzała na mnie przez dłuższą chwilę, wymuszając na mnie, żebym też spojrzał na nią. Patrzyła mi w oczy, a ja jej. To było dziwne i niezręczne. Po chuj się tak gapisz na mnie?
- Um-Luke- zaczęła się jąkać.
Lubię ją, ale wkurza mnie tą nieśmiałością.
Jesteśmy przyjaciółmi, czego masz się wstydzić???
- No?
- Bo ja- um- ja chciałam- patrzyłem jak niezdarnie wstaje z podłogi i otrzepuje kolana.
- A co tu się dzieje?- Katy wparowała do kuchni.
- Nic- Emma szybko pisnęła i odeszła ode mnie. Katy zawiesiła się na mojej szyi patrząc co robi Em.
- Chciałam nalać tylko soku- Em się wytłumaczyła.
- Oh ok- Katy podniosła brwi i spojrzała na mnie, wciąż trzymając ręce na mojej szyi.- Luke- powiedziała.
- Katy- odpowiedziałem.
- Czy zechciałbyś iść dzisiaj wieczorem z moją osobą na plaże?
- Nie mam dzisiaj wieczorem czasu.
- Czemu?- zabrała ręce z mojej szyi.
Bo chce go spędzieć z Laurą.
- Bo idę na imprezę- podparłem ręce na blacie.
- Jaką?- Emma zza pleców Katy.
- Do ludzi- machnąłem ręką- nie znacie.
- Pewnie znowu idziesz do Laury- Katy się zaśmiała, a Em trzasnęła drzwiami lodówki.
- Co ty pierdolisz- udawałem wyluzowanego.
- Żartuje przecież.
- Wracajmy.
Dziewczyny się zgodziły i wróciliśmy na leżaki. Lau miała rację, inni mogą się domyślać, że spędzamy ze sobą dużo czasu, a nie chcę jej psuć reputacji. Jakby się ktoś dowiedział z bliższych znajomych od razu by jej kazali przestać się ze mną kontaktować. Wszyscy wiedza jaki jestem, ja też wiem. Nie chcę jej zranić dlatego nie chcę z nią zaczynać związku. Chociaż chcę tego cholernie, prawie tak bardzo jak chcę ją pieprzyć. Chociaż jeżeli na noc poślubną chciałaby się po prostu przytulać, mi by to pasowało. Bo ją k... lubię.

*Laura's POV*
Zmęczona przeglądaniem tumblr'a wyłączyłam laptopa, a że nie byłam śpiąca wzięłam sobie książkę i zaczęłam czytać. Wciągnęłam się tylko po to, żeby mój telefon wytrącił mnie z równowagi. Czemu ktoś mi przerywa tą chwilę? Więc to Luke, w takim razie możesz mi przerywać ile... Nie nie możesz! Nie chce z tobą gadać i się z tobą widzieć, nie lubię cię i...
Lau: "Halo"
Luke: "Co tam?"
Lau: "Wszystko okej"
Wstałam z łóżka i podeszłam do okna, żeby patrzeć jak chłopak stoi przy oknie i patrzy idealnie w moje okno, mając nadzieje, że nie podeszłam na tyle blisko, żeby mnie zobaczył odsunęłam się.
Luke: "Że niby nie wiedziałaś, że masz idealny widok na moje okno?"
Powrócił do rozmowy z przed kilku tygodni, kiedy naprawiał mojego laptopa.
Lau: "Sam się chamsko gapisz teraz w moje"
Odwróciłam wszystko na niego. Chłopak tylko prychnął w słuchawkę. Co w tym śmiesznego? Podgląda mnie? Znaczy ja też to robiłam, ale kiedy robi to chłopak, wydaje się to straszniejsze.
Luke: "Nie ważne, pojeźdźmy na plaże"
Lau: "Teraz?"
Luke: "Tak, najlepiej jest nocą"
Nienienienienienienienienienienie.
Lau: "Okej"
Ja pierdole, nie wieże! Nie mogę z nim jechać. Nie mogę... Ale chcę.
Luke: "Czekaj pod sklepem za trzydzieści minut.
Lau: "Dobra"
Rzuciłam telefon na ziemię i zaczęłam się szykować, nie wiem czy zamierza pływać, ale ja nie zamierzam więc nie założę stroju. Założyłam czarną koszulkę z literkami i jeansy.


Babcia chyba się myła, co było dziwne bo jest 22, a ona o tej porze zazwyczaj śpi. Dzisiaj muszę być wyjątkowo bezpieczna, żeby nie zauważyła, że mnie nie ma.
Zeszłam ze schodów i założyłam moje vansy i ruszyłam do wyjścia. Kiedy miałam już łapać za klamkę drzwi się otworzyły i stanęła w nich ciocia.
- A gdzie się wybierasz malutka?
Wspominałam kiedyś, że nienawidzę jak ktoś mówi do mnie w ten sposób? Tak jestem niska, wiem.
- Do Katy.
Skłamałam.
- Leć się bawić, leć jak wysoko tylko chcesz.
Ciocia coś paliła.
Wyminęłam ją i wyszłam zamykając drzwi. Ciepłe powietrze od razu musnęło moją skórę. Mimo później pory było przyjemnie ciepło. Szłam w z dłuż chodnika i zaczęłam żałować, że nie wzięłam słuchawek.
Zeszłam z górki i przeszłam na drugą stronę ulicy, wcześniej upewniając się, że nic nie jedzie z żadnej strony. Kiedy stanęłam już przy sklepie zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu Luke'a. Nigdzie nie było jego auta. Zaczęłam się zastanawiać, po co chce ze mną jechać o tej porze na plażę.
Wyciągnęłam telefon, żeby sprawdzić godzinę. Jest dziesięć po dwudziestej drugiej, gdzie on jest? Autem nie jest chyba tak trudno tu dojechać. Schowałam telefon do kieszeni i w trakcie podnoszenia wzroku oślepiły mnie światła samochodu. Jego samochodu. Zatrzymał się tuż przede mną i spuścił okno.
- Sorry, że tak długo- podrapał się po głowie i spojrzał na moje usta.
- Myślałam, że już nie przyjedziesz.
- Ja bym nie przyjechał?- zakpił kiedy zamykałam drzwi.
- Ładnie wyglądasz- skomplementował.
- Dziękuje- spuściłam wzrok.
Chłopak ruszył pojazd i zaczęliśmy jechać. Po chwili ciszy spytałam.
- Więc jedziemy na plaże?
- Zmieniłem zdanie, pojedziemy gdzieś indziej- popatrzył na mnie chwilkę i wrócił wzrokiem na ulice.
- Gdzie?- podniosłam brwi i popatrzyłam na niego. Jego twarz wyglądała tak dobrze w półmroku, skupiona na drodze.
- Zobaczysz.
Tajemniczy. Podoba mi się to. Zazwyczaj jest taki, ale dzisiaj działa na mnie jakoś inaczej. Jechaliśmy w ciszy dość długo, aż dojechaliśmy na jakiś parking.
- Wygląda strasznie- powiedziałam odpinając pas.
- Ale będzie fajne- wyszedł z auta. Ja zrobiłam to samo i podeszłam do niego okrążając auto.
- Powiesz mi gdzie idziemy?
- Powiem ci jak będziemy na miejscu- powiedział i wyciągnął rękę zza pleców- ale najpierw zawiąże ci oczy- podszedł bliżej z przepaską i trzymał ją przed moimi oczami.
- Czy to konieczne?- spytała lekko przestraszona.
- Nie ufasz mi?
Westchnęłam.
- Okej, zawiązuj.
Chłopak obszedł mnie i założył mi opaskę na oczy. Zawiązał dość ciasno i chwycił moje ramiona. Poczułam jego oddech na mojej szyi. Przeszły mnie ciarki po całym ciele, chłopak był blisko mnie i mimo, że widzieliśmy się rano to brakowało mi tego. Chciałam się teraz odwrócić i zatopić w jego ustach, które są zajęte muskaniem mojej szyi.
- Poprowadzę cię- skończył mnie całować i zaczęliśmy iść. Czułam pod moimi nogami prostą drogę.
- Więc czemu cie dzisiaj nie było?- zapytał.
- Gdzie?
Oczywiście, że wiem gdzie.
- U Amy.
- Mówiłam ci, że babcie mi nie pozwoliła.
- Czemu?
- Nie wiem- przygryzłam wargę, nie chce mu mówić- a czemu pytasz?
- Bo nudno było bez ciebie- zacisnął palce na mojej skórze.
- Miałeś towarzystwo.
Nie odpowiedział, za to poczułam jak walę nogą o coś twardego i prawie się potykam, na całe szczęście chłopak mnie trzymał.
- Ała.
- Sorka- nie usłyszałam tam współczucia.
- Daleko jeszcze?- spytałam czując pod nogami trawę.
- Jeszcze trochę- jego głos zabrzmiał dziwnie, ale spodobał mi się ten ton. Trochę tajemniczy z nutką szczęścia. Jakby uśmiechał się zadziorczo kiedy to mówił.
Po dłuższej chwili chłopak mnie zatrzymał.
- Jesteśmy.
Ściągnął mi opaskę z oczu i ukazał mi się piękny widok. Byliśmy na szczycie góry z której było widać całe miasto, to było piękne, te wszystkie światełka i przemieszczające się światełka auta.
- Tu jest pięknie.
- Tak myślałem, że ci się tu spodoba.
Usiadłam na ziemi patrząc w ciąż na piękny widok. Luke usiadł koło mnie.
- Czy to jest to miejsce gdzie przyjeżdżasz, siadasz na trawie, patrzysz na miasto i myślisz o życiu kiedy jesteś smutny?
- Tak właściwie to znalazłam to na Google- zaśmiał się.
- Zero w tobie romantyczności- też się zaśmiałam.
- Chcesz żeby było romantycznie?
Pokiwałam głową na tak.
- Chodź tu- chłopak rozłożył nogi, robiąc mi miejsce. Uśmiechnęłam się i wślizgnęłam między kolana, opierając ciało na jego torsie i kładąc głowę na jego ramieniu. Opatulił mnie swoimi rękami i położył głowę na moim ramieniu.
- Więc mówiłeś, że nigdy nie miałeś dziewczyny?- zaśmiałam się, ale po chwili przypomniałam, że on nienawidził tego tematu.
- Nie, a co?- spytał delikatnie.
- No bo naprawdę umiesz zadbać o to, żeby dziewczyna czuła się szczególnie.
- To chyba dobrze?
- Bardzo- skończyłam temat, bo zaczęłam sobie uświadamiać ile dziewczyn wcześniej czuło się tak przy nim, jak ja teraz. Pewnie nie jedną zabierał w takie miejsce jak to i mówił czułe słówka.
- Nigdy wcześniej takiego czegoś nie robiłem- powiedział, jakby czytał mi w myślach.
- Co masz na myśli?- spytałam, żeby mieć pewność o co mu chodzi.
- Nigdy wcześniej nie robiłem takich rzeczy dla żadnej dziewczyny.
Moje serce przyśpieszyło, a mój brzuch się zacisnął. Czy on chce mi coś wyznać?
- Jakich?- nie mogłam się powstrzymać, żeby nie zadać tego pytania.
Nie odpowiedział przez chwilę.
- Więc we wtorek jedziemy na biwak?- zmienił temat. Nie wierze, że naprawdę to zrobił, nie w sumie to wierze, on zawsze zmienia temat.
- Tak, chyba tak- wtuliłam się w niego bardziej, żałując, że zaczęłam wcześniejszą rozmowę. Siedzieliśmy wtuleni w siebie, a on bawił się moimi włosami. Zaczęliśmy grać w 'zgadnij słowo', co oznaczało, że rysowałam palcem literki na jego piersi, a on miał zgadnąć słowo, które przeliterowałam.
I wtedy wpadłam na pomysł i zaczęłam pisać.
- Czym jefem?
- Nie. Um, to było "czym jesteśmy", znak zapytania.
- Co?
Podniosłam się lekko, dzięki czemu mogłam go właściwie zobaczyć.
- Czym jesteśmy, Luke? To znaczy, proszę wysłuchaj mnie. Całujemy się, robimy... rzeczy, mówisz, że jestem twoja i robisz się zazdrosny, mówisz, że mnie lubisz... Po prostu chcę wiedzieć czym jesteśmy. Jakby, jesteśmy przyjaciółmi? Bardziej niż przyjaciółmi? Przyjaciółmi z korzyściami? Chłopakiem-dziewczyną? Wiem, że nie bawisz się w dziewczyny i że nie lubisz o tym rozmawiać, ale naprawdę chcę wiedzieć. Myślę, że to sprawiedliwe.
Patrzył na mnie przez kilka sekund, a ja poczułam się jakbym miała mieć niewydolność serca. Jego palce schowały moje włosy za ucho, a Luke przygryzł wargę.
- Chcę... jesteś moja.
- Co to znaczy? Luke, miałam ludzi, bawiących się moimi uczuciami przez całe życie - moja mama, przyjaciele, koledzy z klasy. Po prostu powiedz mi, mogę-mogę to znieść.
- Chcę cię-nie, potrzebuję cię. I-kurwa. Chcę, żebyś była moją dziewczyną, okej? Chcę. Ale nie wiem jak radzić sobie w związku.
- Boisz się?
- Niczego się nie boję.
- Okej... - zamarłam.
- Lubię cię, tak bardzo, bardzo. Nie masz pojęcia. Chcę być z tobą w związku... Jesteś najlepszą rzeczą jaka kiedykolwiek mi się zdarzyła, ale nie chcę cię stracić.
- Nie stracisz.
- Obiecujesz?
- Obiecuję - powiedziałam z uśmiechem, czując w brzuchu motyle.
- Więc, teraz jesteś jakby moim chłopakiem?
Luke uśmiechnął się i przyciągnął moją głowę, aby mnie pocałować. Kontynuowaliśmy leniwe pocałunki, dopóki nie przysnęłam z głową ukrytą w jego piersi.
- Luke- wymamrotałam kiedy chłopak zanosił mnie na rękach do auta.
- Hm?

Luke POV:
- Kocham cię- przystawałem na chwilkę, moje ręce przez chwile stały sie lżejsze. Ona naprawdę to powiedziała? Mam cos odpowiedzieć? Jest pół przytomna, nie będzie nic pamietać. Jak śpi na moich ramionach wygląda przepięknie i niewinnie, za jednym razem. Ona jest niewinna i pierkna. To wlasnie czemu ją koch... Lubie bardziej. 

***
No to mamy rozdział yaaay! W ogóle to 10.01 minął rok odkąd założyłam tego bloga woow. Rok pisania, a jesteśmy dopiero na 22 rozdziale, hahah. Moje tępo mnie zadziwia. Wczoraj byłam na osiemnastce więc jeżeli będą jakieś błędy przy końcówce to sorka, ale sami rozumiecie xD.
Komentujcie jak wam się rozdział podobał, a co wam się w nim nie podobało. 

       
♡TheStellaWish♡

środa, 20 stycznia 2016

...

   Powiem wam, że to już kolejny dzień gdzie wracam o 21 do domu od koleżanki. Dzisiaj 3 godziny robiłyśmy zadania z geografii i uczyłyśmy się na analizę. Jak nie wracam o 20 to później. Przepraszam, że nie ma rozdziału, chciałabym go dokończyć, ale nie mam siły w tygodniu. Jeżeli na weekend nie skończę go pisać to chyba poproszę kogoś z was o pomoc w napisaniu.
Kocham ♡TheStellaWish♡

niedziela, 3 stycznia 2016

Spóźnione!!!

MAM NADZIEJE, ŻE SPĘDZILIŚCIE SZCZĘŚLIWIE ŚWIĘTA Z RODZINĄ, DOSTALIŚCIE PIĘKNE PREZENTY I SIĘ NAJEDLIŚCIE!!! :D
CHCIAŁAM WAM TEŻ ŻYCZYĆ DUŻO SZCZĘŚCIE W TYM ROKU I ŻEBY WASZE MARZENIA SIĘ SPEŁNIŁY W 2016!!! :P

Przepraszam, że tak późno, ale spędzałam te wolne dni z rodziną i znajomymi i jedyne kiedy używałam laptopa to rano i wieczór. Miałam wczoraj już pisać, ale miałam zbyt dużego kaca 0_o.

P.S. To mój pierwszy post w tym roku hihi



I jak macie śnieg?

piątek, 18 grudnia 2015

Secret Love Song

*klik*

We keep behind closed doors

Every time I see you, I die a little more

Stolen moments that we steal as the curtain falls
It'll never be enough

As you drive me to my house

I can't stop these silent tears from rolling down

You and I both have to hide on the outside
Where I can't be yours and you can't be mine


But I know this, we got a love that is homeless

Why can't I hold you in the street?

Why can't I kiss you on the dance floor?

I wish that it could be like that
Why can't it be like that? Cause I'm yours

Why can't I say that I'm in love?
I wanna shout it from the rooftops

I wish that it could be like that
Why can't it be like that? Cause I'm yours

It's obvious you're meant for me

Every piece of you, it just fits perfectly

Every second, every thought, I'm in so deep

But I'll never show it on my face

But we know this, we got a love that is homeless

Why can't you hold me in the street?

Why can't I kiss you on the dance floor?

I wish that it could be like that
Why can't we be like that? Cause I'm yours

Why can't I say that I'm in love?

I wanna shout it from the rooftops

I wish that it could be like that
Why can't we be like that? Cause I'm yours

I don't wanna live love this way

I don't wanna hide us away

I wonder if it ever will change

I'm living for that day, someday

When you hold me in the street

And you kiss me on the dance floor

I wish that we could be like that
Why can't we we be like that? Cause I'm yours, I'm yours

Why can't you hold me in the street?

Why can't I kiss you on the dance floor?

I wish that it could be like that
Why can't it be like that? Cause I'm yours

Why can't I say that I'm in love?

I wanna shout it from the rooftops

I wish that it could be like that
Why can't we be like that? Cause I'm yours

Why can't we be like that?

Wish we could be like that

#jariana

niedziela, 6 grudnia 2015

21. 1:1 kochanie.

Weszłam do łazienki, aby się umyć i wyszczotkować zęby, a następnie wybrałam jakieś ciuchy na dzisiaj. Założyłam je, pomalowałam się i nałożyłam soczewki. Poprawiłam się ostatni raz przed lustrem i zeszłam na dół i o dziwo ciocia siedziała w kuchni. Dzisiaj nie zamierzałam jeść wiele, ponieważ ostatnio jadłam zbyt dużo. W lustrze widziałam mój już odstający brzuch. Dobrze, że założyłam luźniejszą koszulkę na dole.


- Cześć- przywitałam się.
- My już po śniadaniu- ciocia powiedziała z nad telefonu kiedy, podchodziłam do szafki.
- Musiałam się jeszcze umyć- wyciągnęłam płatki i nasypałam do miski. Zalałam je mlekiem i usiadłam na krześle koło cioci.
Babcia patrzyła przez okno obserwując sąsiadów.
- Czemu nie jesteś w pracy?- spytałam.
- Bo mi się nie chciało?- powiedziała sarkastycznie- bo pan Callder wraca musimy się z nim jakoś przywitać, plus ty za niedługo jedziesz trzeba korzystać z ostatnich dni.
- Tygodni- poprawiłam ją.
- Tak czy siak moja ziomówka pisze, że jest nasz serial- ciocia wstała- idę oglądać.
Popatrzyłam jak wychodzi i dokończyłam moje płatki. Włożyłam miskę do zlewu, po czym zalałam ją ciepłą wodą.
- Kiedy idziemy do Brooks'ów?
- Muszę się ubrać słonko i możemy iść- babcia pogłaskała mnie po brodzie.
- To poczekam w salonie.
Wyszłyśmy z pokoju i babcia poszła na piętro, a ja usiadłam na sofie koło cioci. Sally przewijała programy, najprawdopodobniej szukając jej serialu. Wyciągnęłam telefon, żeby się nim pobawić, ale ciocia właśnie wtedy zaczęła rozmowę.
- No więc jak Luke- powiedziała nie patrząc na mnie.
- Hm?
- Jak ci z nim idzie?
- Um, zaprosił mnie na kolacje- popatrzyłam na ciocie, która właśnie zatrzymała program kiedy usłyszała to zdanie.
- Co?
- Było fajnie.
- Czekaj co?- popatrzyła na mnie.
- I do kina, ale nie poszłam.
- Laura.
- Ciocia.
- Zaprosił cię na kolacje?- podniosła brwi.
- No, myślałam, że o to chodzi.
- Tak dokładnie tak laska! Byliście na randce do kurwy nędzy dokładnie o to chodziło.
- Ciszej, nie byliśmy dokładnie na randce, jakby poszliśmy na pizze razem.
- Dał ci wybór gdzie chcesz zjeść?
Kiwnęłam głową na "tak".
- Zapłacił za ciebie.
- Tak.
- To była randka- mrugnęła do mnie. Usłyszałam jak babcia schodzi na dół i wstałam z sofy. Ciocia twierdzi, że to była randka, ja po części też, ale nie, na randki przecież chodzą tylko pary i zakochani w sobie ludzie. Nie jesteśmy parą.
- Jesteś gotowa?- babcia spytała kiedy zeszła ze schodów.
- Tak- wyszłam z salonu i założyłam buty.
Wyszłyśmy z domu i po tym jak babcia zamknęła drzwi na klucz udałyśmy się w stronę domu Brooks'ów.
- A gdzie masz swoją piękną sukienkę?- babcia spytała.
- Była Rosie więc musiała ją zdjąć, żeby potem jej oddać.
- Bardzo ładnie ci w sukienkach.
- Dziękuję.
Doszłyśmy pod drzwi domu sąsiadów i babcia zadzwoniła dzwonkiem. Nie czekałyśmy długo aż mama chłopaków otworzy nam drzwi.
- Dzień dobry kochana o Laura jak miło, że też wpadłaś- ucałowała nas i wpuściła do środka.
Weszłam lekko zdenerwowana (nie wiem czym, może zobaczeniem Luke'a?) i nawet nie ściągałam butów tylko od razu poszłam po salonu, gdzie na kanapie siedział Luke oglądając telewizje z Cody'm który od razu wstał jak weszłam. Nigdzie nie widziałam ich taty.
- Siema- Cody mnie objął ramieniem. Moja babcia weszła zaraz po tym i chłopak także z nią się przywitał.
- Luke może się przywitasz z naszymi gośćmi- jego mama poprosiła uprzejmie.
- Ty ich zapraszałaś więc teoretycznie to twoi goście- powiedział obojętnie.
Jak on mnie wkurza, irytuje, drażni ugh nawet nie znam dobrego określenia, żeby nazwać jak mnie denerwuje. Rano kochany, miły itp, teraz dupek bez uczuć.
Pieprz się Luke. 
Chłopak popatrzył w naszą stronę i kiedy nasze spojrzenia się spotkały (starałam się mieć jak najbardziej obojętne spojrzenie jak tylko mogłam) przygryzł kolczyk w wardze.
Ok pieprz mnie.
Co!
Nie.
Jego włosy nie miały już niebieskiego pasemka, teraz zastąpiło je blond pasmo. Do tego były podniesione. Wyglądał lepiej, bardziej dojrzale i poważnie, mimo, że to ciąż głupie dziecko. Miał na sobie zwykły t-shirt w którym wyglądał naprawdę dobrze.
Mam ochotę go zjeść.
- Luke nie odstawiaj cyrku- powiedział jego tato kiedy wszedł do salonu. Przywitałam się z nim uściskiem dłoni i uśmiechem.
- Egh- chłopak przewrócił oczami i wstał- cześć Lau.
- Hej- starałam się nie uśmiechnąć. Odwróciłam się, żeby zobaczyć czemu nie mówi nic do babci, ale jej nie było. Super, zamyśliłam się i nawet nie wiem, kiedy wyszły.
- Idę się ubrać- Luke mnie minął i szturchnął ręką moje pośladki, tak, żeby nikt nie widział.
- Żadnych czapek- krzyknął mu ojciec. Usłyszałam tylko jak Luke powtarza to w śmieszny sposób jak wchodził po schodach. Przygryzłam wargę, żeby się nie zaśmiać.
- On jest dobrym chłopakiem, ale chuj mu nasrał do głowy w tym wieku- jego tato powiedział do mnie siadając na kanapie- dlatego się tak zachowuje.
Uśmiechnęłam się nie wiedząc co odpowiedzieć.
- Siadaj- mężczyzna poklepał miejsce koło siebie. Zrobiłam jak poprosił- powiedź mi jak to z wami jest.
- P-proszę?- zdziwiłam się.
- Z tobą i Luke'm. Często tu bywasz ostatnio.
- Um nie aż tak- zaśmiałam się nerwowo.
- Lubisz mojego syna?
- Jesteśmy przyjaciółmi.
- Dobrze.
Nie wiedziałam o co mu chodzi i do czego zmierza, więc się tylko uśmiechnęłam.
- Cody'ego też lubisz?
- Bardzo- przyznałam. Jest dla mnie jak brat.
- Jeszcze lepiej- przysunął się do mnie- wiesz ja nie za bardzo lubię jego dziewczynę, Rosie, wydaje się chamska.
Na całe szczęście nie musiałam nic odpowiadać, bo jego żona mnie zawołała do kuchni. Czyli ich tato nie lubi Rosie? Hmm, nie żebym coś do niej miała (lubię ją), ale co fakt to fakt czasami nie potrafi się pohamować.
- Tak?- spytałam jak tylko weszłam do kuchni.
- Chcesz może się czegoś napić?
Czemu jak o to spytała pierwszą myśl jaką miałam było "whisky".
- Nie dziękuję- uśmiechnęłam się.
- Poszłabyś zobaczyć do chłopców czy są gotowi ? Przepraszam, że cię tak wykorzystuje, ale chciałbym jeszcze szybko dopić herbatę.
- Um, dobrze.
I tak czuję się wykorzystana. Nie chce iść do ich pokoi, boję się. Nie wiem czego... Ale się boję.
Weszłam po schodach na górę i najpierw zapukałam do Luke'a, ponieważ jego drzwi są bliżej schodów. Nie czekałam aż coś odpowie, tylko od razu pchnęłam drzwi.
- Twoja mama pyta- w tym momencie zauważyłam, że nie ma koszulki, ale udawałam, że mnie to nie rusza- czy jesteś gotowy?
- Prawie, możesz zamknąć drzwi?
Kiwnęłam głową i przymknęłam drzwi. Jestem głupia, więc zamiast wyjść i zostawić go samego żeby się spokojnie ubrał weszłam do pokoju i dopiero wtedy zamknęłam drzwi. Zarąbiście.
Luke uśmiechnął się pod nosem i założył niebieską koszulkę. Podszedł po tym do mnie i schylił się delikatnie. Na myśl, że chce mnie pocałować przymknęłam oczy.
- Poczekaj z tym do wieczora- wyszeptał mi do ucha i cmoknął moją skórę na szyi. Rozpłynęłam się na te słowa. Albo jest świentym aktorem, albo serio nie był zazdrosny, ani nie jest zły... Ale czemu te inne razy pokazywał to, że jest wkurzony, a teraz nie. Może wtedy to podkoloryzowałam i wcale nie był aż tak wkurzony np: na sprzedawcę. Nie ważne, ważne jest to, że chce ze mną spędzić wieczór, noc, cokolwiek co oznacza "później". Wyszłam z jego pokoju i poszłam do Cody'ego, tylko tym razem czekałam aż odpowie. Po usłyszeniu "wejdź" chwyciłam klamkę i otworzyłam drzwi.
- Hej, twoja mama pyta czy jesteś gotowy.
Cody był ubrany w dokładnie taką samą koszule co Luke (bliźniacza telepatia?) i czarne jeansy.
- Już schodzę.
Kiwnęłam głową i zeszłam na dół. Przy schodach czekał na mnie ich tato który zakładał buty.
- Powinniśmy po woli wychodzić- powiedział mężczyzna.
- Chyba tak- wzruszyłam ramionami jednocześnie się uśmiechając.
- Giny wychodzimy?- krzyknął.
- Tak tak- mama chłopaków odkrzyknęła i przyszłą szybkim krokiem do nas, razem z babcią.
Chłopacy zeszli ze schodów i też ubrali buty.
- Długo tam będziemy?- Luke zapytał przy drzwiach.
- To tato twojej koleżanki, chociaż raz udawaj, że nie masz tego w nosie- jego mama powiedziała poprawiając mu koszulkę z tyłu.
- I się zachowuj- jego tato mu powiedział- mówiłem żadnych czapek.
- Ta, ta- Luke wzruszył ramionami.
- Czasami się zastanawiam kto go wychowywał- powiedział do mnie.
 Uśmiechnęłam się nieśmiało.
Nic nie odpowiedziałam, bo nie wiedziałam co. Szłam sama, przede mną szedł Cody, babcia i Giny, za mną Luke z jego tatą gadając o tym jak bardzo chłopak jest beznadziejny we wszystkim. Chciałam się odwrócić i powiedzieć, że on jest świetny we wszystkim co robi, ale nie jestem taka pewna siebie, żeby to zrobić.
Doszliśmy po chwili pod drzwi rodziny Rosie i babcia zapukała do drzwi.
- Dzień dobry- powitała nas mama Rosie, nawet nie jestem pewna, czy to nie jest pierwszy raz jak widzę jej mamę. Huh.
Po kilku minutach siedzieliśmy przy ogromnym stole. Po mojej lewej siedział Luke (co za przypadek) koło niego Katy i jej mama. Z mojej prawej siedziała babcia, po jej prawej siedział Cody. Na przeciwko nas siedziała Rosie, jej mama, ciocia, która doszła do nas przed chwilką i jakaś dwójka ludzi których pierwszy raz widzę na oczy. Na końcu stołu siedział tato blondynki którego już miałam okazję poznać w stolicy kiedy u niego mieszkaliśmy. Albo mi się wydawało, albo Rosie mama miała podkrążone i zaczerwienione oczy. Ich służąca przyniosła jakąś zupę, żeby każdy mógł sobie nalać. Nikt dosłownie nic nie mówił. Czułam się nieswojo. Kiedy nalałam sobie zupę i podałam ją Luke'owi, patrzyłam się na mój talerz i myślałam, co zrobić żeby jej nie jeść. Każdy jadł w ciszy, oprócz mnie. Nie miałam ochoty na jedzenie. Zaczęłam więc bawić się łyżeczką w zupie.
- Ładną mamy pogodę- Katy mama zaczęła temat.
- Naprawdę bardzo ładna- babcia skomentowała. Ich rozmowa w końcu zaczęła się rozwijać. A ja wciąż bawiłam się jedzeniem, czułam jak Luke kilka razy zerknął na mój talerz i szturchnął kolanem moją nogę. Udawałam, że tego nie poczułam i kiedy przyszła pomoc domowa podałam mój cały talerz nie patrząc się do góry. Ich rozmowa przeszła na końcówkę wakacji co mnie trochę dobiło.
- W tym roku wy robicie- powiedzieli do mojej babci i Sally.
- Wiem, spoko mam to opanowane- ciocia powiedziała jak na haju.
- Jednocześnie zrobimy grilla na pożegnanie wakacji i na pożegnanie Laury.
Niech nie wspominają o tym pls.
- A kiedy dzieci jadą na biwak?- spytała mama Rosie.
- W następnym tygodniu- Rosie szybko odpowiedziała i wróciła do patrzenia się na swoje paznokcie.
Zaraz po drugim daniu którego znowu prawie nie tknęłam ich rozmowa znowu ucichła. Znowu się poczułam nieswojo. Niech ktoś zacznie gadać, bo czuje się jakby każdy teraz mnie obserwował.
- Ktoś mi powie po co do kurwy mieliśmy tu przyjść?- Sally prawie wstała z krzesła kiedy o to pytała.
Kocham cię ciociu!
- Właśnie- tato Rosie wstał z krzesła. Spojrzałam na jego żonę która właśnie zaczęła niepewnie bawić się obrusem.
Rosie lekko odsunęła stół jakby wiedziała, że zaraz odejdzie od stołu. Sama się tym zestresowałam.
- Chcieliśmy coś ogłosić- w głosie mężczyzny słyszałam tylko pewność siebie.
- Ty chciałeś- jego żona go poprawiła.
- Za dwa tygodnie wszyscy jesteście zaproszeni na ślub- powiedział dumnie.
Poczułam jak Luke kładzie swoją rękę na moje kolano. Przeszły mnie ciarki, ale nie spojrzałam na jego dłoń. Ciągle miałam podniesioną głowę, aby widzieć wszystko uważnie. Każdy teraz patrzył się nie rozumiejąc co się dzieje.
- Oh odnawiacie przysięgę małżeńską?- babcia powiedziała z uśmiechem niepewna.
- Nie, poślubię Lissy.
Luke zacisną mocniej rękę na moim kolanie. Rosie wstała od stołu i odeszła. Zaraz po niej wstała jej mama.
- Zawsze musisz robić wszystko przy ludziach? Nawet niszczyć rodzinę.
Każdy, dosłownie każdy miał teraz przerażenie w oczach.
- O chuj- ciocia podsumowała.
Czekałam aż Cody wstanie i pójdzie do Rosie, ale siedział i nawet się nie ruszył. Co było dziwne. Jest jej chłopakiem więc myślałam, że to normalne, że by za nią pobiegł i pocieszał.
- Będzie jeszcze jakiś deser czy możemy już iść?- Sally dodała.
- Wesele odbędzie się 22, zaproszenia ze wszystkimi informacjami zostaną wam wysłane jeszcze do końca tego tygodnia, mam nadzieje, że przyjdziecie.
- Jak będzie tort i wino to zawsze- ciocia wstała od stołu. Podeszła do taty Rosie, poklepała go w ramie- spieprzyłeś sprawę po całości- powiedziała śmiejąc się i wyszła. Każdy powoli zaczął wstawać i wychodzić. Ja, Luke, Cody i Katy byliśmy ostatnimi osobami które opuściły dom Callder'ów.
- Popieprzone- Katy skomentowała kiedy zamknęliśmy za sobą drzwi.
- Ciekawe jak się czuje teraz Rosie i jej mama- zastanowiłam się.
- Pewnie beznadziejnie- Luke wzruszył ramionami- a wy się zastanawiacie czemu ja nie chce związku.
Kurewsko mnie teraz wkurzył.
- Nie wszystkie małżeństwa się tak kończą, to zleży od tego ile mężczyzna ma w sobie męskości.
- Co?- wszyscy na mnie spojrzeli.
- Jeżeli on ją zdradził to pokazał jak bardzo jest nie męski i no błagam oświadczył się innej kobiecie, będąc jeszcze ze swoją żoną?- tak to jest dokładnie co myślę o tej sytuacji.
- I tak każde małżeństwo, albo związek się prędzej czy później rozpadnie i takie sytuacje tylko to potwierdzają- Luke się upierał wciąż przy swoim.
- Nigdy nie kochałeś więc nie wiesz jak to jest- powiedziałam nie panując nad słowami. Katy i Cody spojrzeli na siebie, a Luke nic nie odpowiedział. Pewnie jest na mnie teraz zły. Zarąbiście.
Przez resztę drogi ani Luke, ani ja się nie odzywaliśmy. Chłopacy poszli do swojego domu, a Katy przyszła do mnie. Postanowiłyśmy zrobić sobie wspólne popołudnie.
Poszłyśmy do mojego pokoju i zaczęłyśmy gadać o tej całej sytuacji.
- Więc zamierzasz iść na ślub?- zapytała Katy.
- Chyba? Zależy czy babcia i ciocia pójdą. A ty?
- Raczej tak. To by było dziwne gdybym nie poszła.
- Czemu?
- Bo dość długo się koleguje z Rosie i nasze rodziny się znają, żeby nie iść.
- Musimy kupić w takim razie jakieś ładne sukienki- podniosłam się. Wstałam z łóżka i wzięłam laptopa.
- Co robisz?
- Poszukamy jakiś ładnych sukienek- rzuciłam się na łózko z laptopem koło Katy.
Wpisałam w wyszukiwarkę słowo "sukienki" po czym dopisałam "ślubne", żeby znalazło mi coś dokładnie w tym stylu. Weszłam w pierwszą stronę jaką była i zaczęłyśmy przeglądać.
- Ja bym chciała jakąś białą, albo w kwiatki- Katy zaczęła mówić- taką wiosenną, ale na ślub.
- Hmm, ja to chyba jakąś czarną.
Bo wyszczupla- pomyślałam.
- Nie idziesz na pogrzeb! Szukaj jakiejś jasnej, kolorowej!
- Um, zobaczymy czy coś wybierzemy.
- Będziemy zamawiać przez internet?
- Myślę, że tak.
Szukałyśmy półtorej godziny i szczerze? Nic nie znalazłyśmy fajnego. Egh. Po 17 Katy wróciła do domu, a ja poszłam po szklankę wody do kuchni.
- Laura- powiedziała babcia, kiedy wyciągałam szklankę.
- Tak?
- Postanowiłyśmy iść z ciocią na ten ślub.
Chwila... Postanowiłyśmy? Myślałam, że to dość oczywiste, że tam pójdziemy i nie będzie się nad czym zastanawiać. Chociaż idąc tam mogłyby zranić mamę Rosie... Pewnie dlatego musiały to przemyśleć.
- Oh.
- Jeżeli chciałabyś iść z nami, to poszukaj sobie jakiejś ładniej sukienki, rozmawiałam z twoją mamą i powiedziała, że doślę pieniądze na sukienkę- babcia się uśmiechnęła.
- W takim razie idę szukać jakiejś.
Co z tego, że właśnie przed chwilą to robiłam. Poszłam do pokoju i włączyłam z powrotem laptopa. Tym razem weszłam na tumblr w poszukiwaniu jakiś inspiracji. Zobaczyłam, że Luke odpowiedział, na jakąś wiadomość i zaczęłam czuć się beznadziejnie myśląc o  tym co powiedziałam wcześniej. Szybko chwyciłam telefon i do niego napisałam.
Lau: "Jesteś zły"
Minęło pięć minut, wróciłam do przeglądania strony i czekałam kolejne dwadzieścia aż odpisze. Wkurzyłam się i znowu do niego napisałam.
Lau: "Odpisz"
Luke: "Przyjdź o 20"
Odpisał po kilku minutach.
Lau: "Ok"
Zdziwiona przeglądałam dalej. Po co mam do niego przyjść. Czemu nie może mi napisać.
Około 19:30 zmieniłam koszulkę i poprawiłam makijaż, miałam jeszcze trochę czasu, więc powiem babci, że wychodzę. Zeszłam na dół i weszłam do salonu, gdzie siedziała babcia przykryta kocem popijając herbatę.
- Babciu.
- Oh tak kotuś.
Kobieta spojrzała na mnie i zatrzymała program który właśnie oglądała.
- Luke chciał żebym do niego przyszła na chwilę.
- O tej porze?
- No... ta..ak- zacinałam się, bo to faktycznie dziwna pora.
- No dobrze, będziesz tam nocować?
- Nie- zaprzeczyłam szybko.
- Ostatnio dużo czasu u niego spędzasz- babcia zauważyła. Każdy chyba zwraca już na to uwagę, tylko nie my. Jakoś czuję się, że spędzamy mało czasu... Może dlatego, że chce z nim spędzać całe dnie.
- Cody i Rosie też tam będą- powiedziałam szybko na obronę. Zobaczyłam u babci w spojrzeniu dziwny wyraz zrozumienia. Nie wiem o co chodzi, ale boje się.
- Pamiętam te czasy, kiedy spotykałam się z George'm.
Pamiętam, że miałam pytać o to babcię!
- Z dziadkiem?- przerwałam jej- opowiedz mi o tym.
- Miałaś iść do Luke'a- przypomniała mi- opowiem ci kiedy indziej.
- Uh ok- powiedziałam zawiedziona. Wstałam z łóżka i poszłam założyć buty. Przejrzałam się w lustrze ostatni raz i wyszłam z domu.


Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi i czekałam aż Cody w samych dresach otworzy mi drzwi. On powinien pocieszać teraz Rosie, a nie latać bez koszulki.
- Cześć.
- Hej- przywitałam się i weszłam do domu.
- Luke jest w swoim pokoju- Cody odwrócił się i poszedł do salonu.
- Może przyszłam do ciebie?
- Pff- usłyszałam z pokoju- idź, pewnie się niecierpliwi.
Nic nie odpowiedziałam, tylko weszłam po schodach i stanęłam przed jego drzwiami. Znowu się zaczęłam stresować. Otworzyłam drzwi i weszłam spokojnie do jego pokoju.
- Luke.
- Laura.
Chłopak stał opierając się o szafki i patrząc prosto na mnie. Zamknęłam drzwi za plecami.
- Jesteś zły?- spytałam po chwili.
Uśmiechnął się w dziwny sposób, który sprawił, że mój żołądek się zacisną, a każda część mojego ciała chciała go właśnie w tej chwili.
- Więc nie byłeś wczoraj zły?- zadałam jeszcze raz to pytanie co rano, żeby nie wspominać o tym co powiedziałam mu wcześniej jak wyszliśmy od Rosie.
- Cholernie, miałem ochotę zastrzelić Lee.
- Nie wyglądałeś na takiego zbytnio.
- A ty na zainteresowaną mną.
- Miałeś towarzystwo więc bez różnicy.
- 1:1 kochanie.
Moje serce zabiło mocniej. Nazwał mnie kochaniem.
- 2:1- przypomniałam mu, bo był z dwiema dziewczynami.
- Ty też byłaś zazdrosna?
- Cholernie- powtórzyłam po nim. Nawet nie da się opisać słowami jak bardzo nie chciałam go widzieć wtedy z tymi dziewczynami.
- Nie wyglądałaś na taką zbytnio- uśmiechnął się głupio.
- A ty zainteresowania mną.
Ta rozmowa nie ma tak bardzo sensu!
- Miałaś towarzystwo...
Przerwałam mu.
- Wiesz, że ta rozmowa do niczego nie prowadzi i jest bez sensu?
- Tak- przyznał.
- Po co ją prowadzimy?
- Nie wiem.
Uśmiechnął się do mnie podchodząc do laptopa. Co on chce zrobić? 
W jego pokoju, było ciemno i praktycznie nic nie widziałam. Usłyszałam jak chłopak coś naciska i zaczęła lecieć muzyka.


Podszedł do mnie powoli i złapał delikatnie moją dłoń.
- Zatańczysz?
Kocham cie.
- Z tobą zawsze- uśmiechnęłam się, a jego oczy zamigotały.
To jakaś stara piosenka. Kocham najbardziej na świecie stare piosenki, one zawsze dają najlepszy klimat.
Spojrzałam na jego twarz, nic praktycznie nie widziałam bo jedyne światło w pokoju to światło księżyca. Przysunęłam się do chłopaka, a on mnie objął w biodrach. Wydychał swoje ciepłe powietrze w moje włosy. Czułam w brzuchu takie dziwne uczucie. Zaczęliśmy powoli chodzić po jego pokoju w rytm muzyki. Kiedy zaczął się refren zakręcił mną dwa razy i przyciągnął z powrotem do siebie. Tym razem wtuliłam się w niego bardziej. Pachniał tak pięknie. Czułam jak jego serce szybko biło. Luke położył głowę na mojej i wypuścił powietrze. Zabrałam moją dłoń z jego i objęłam jego szyje. Stałam na placach i delikatnie stawiałam kroki za każdym razem jak się przechylaliśmy w prawo, albo w lewo. Przy końcu piosenki zaczęliśmy się delikatnie całować. Stawialiśmy powoli kroki do tyłu do puki nie trafiłam tyłem kolan na róg jego łóżka i jakoś znalazłam się na jego środku, leżąc na poduszkach. Moje serce biło jak szalone, kiedy Luke całował moją szyję, a następnie obojczyki. Przytrzymywał się nade mną na jednej ze swoich rąk, a drugą próbował rozpiąć i odsunąć zamek moich jeansów. Ściągnął je w dół, po czym jego usta powróciły do mojego ucha.
- Tak dobrze pachniesz... - wyszeptał, wypychając i przyciskając swoje krocze do mojego.
Jęknęłam z powody tarcia, a Luke wypuścił oddech. Moje ręce znalazły się na jego biodrach. Chłopak powtórzył swój ruch, a ja zamknęłam oczy, dając mu lepszy dostęp do szyi. Moje nogi wygięły się na łóżku, tak że kolanami ściskałam go po obu bokach.
- Cholera - wyszeptał Luke i przygryzł moją wargę.
Jego mięśnie rozciągnęły się nad moją głową, kiedy ponownie pchnął swoimi biodrami. Mój żołądek zacisnął się, a ja pewnie już byłam szkarłatnoczerwona, chociaż moje policzki mnie nie paliły. Jedna z jego rąk powędrowała do mojej skóry, która została przyciśnięta przez jego palce. Jego usta ponownie połączyły się z moimi, po czym Luke otworzył moje wargi swoim ciepłym językiem. Odchylił głowę w jedną stronę i przycisnął swój języku do mojego języka. Ponownie zajęczałam, a on jęknął. Poczułam ucisk w brzuchu, a jego ręka znalazła się pomiędzy moimi nogami. Wydałam z siebie pisk, kiedy Luke przycisnął do mnie swoją dłoń, przyprawiając mnie o deszcze. Pod jego dotykiem wygięłam swoje plecy w łuk, kiedy chłopak zaczął poruszać ręką, pocierając moją łechtaczkę.
- Jesteś blisko kochanie? - wyszeptał gorąco do mojego ucha, a ja przygryzłam wargę i skinęłam głową, zaciskając powieki.
Jego usta ponownie musnęły moje wargi, kiedy Luke jeszcze raz się do mnie przycisnął i znowu mnie pocałował. Złapał między zęby moją wargę i pociągnął za nią, uśmiechając się. Poczułam jak coś we mnie narasta.
- Luke - wyszeptałam, a on złożył pocałunek w kąciku moich ust.
- Dalej.
Jego słowa sprawiły, że eksplodowałam w środku i poczułam wilgoć między nogami.
Chłopak zsunął się ze mnie, a ja natychmiast się zarumieniłam. Luke wstał z łóżka i włożył do spodni rękę.
- Zaraz wracam- kiedy odchodził spojrzałam na jego kroczę. Chłopak wyszedł z pokoju. Wstałam z łóżka i weszłam do jego prywatnej łazienki. Na całe szczęście poszedł do ogólnej i mogłam skorzystać z jego. Wytarłam się ręcznikiem i włożyłam go do kosza na pranie. Poprawiłam majtki i podciągnęłam spodnie po czym wróciłam do pokoju. Przeszłam się po pokoju Luke'a. Spojrzałam na jego gitarę. Naprawdę chcę usłyszeć jak gra na niej. Odwróciłam się jak usłyszałam, że drzwi się otwierają. 
- Wszytko okey?- spytałam zwracają uwagę na jego kroczę. Chłopak tylko kiwnął głową. 
- Na co patrzysz?- podszedł do mnie.
- Na- prawda czy kłamstwo?- nic- kłamstwo.
Luke do mnie podszedł oddychając w moje czoło.
- Miałaś mnie nie okłamywać- powiedział.
- Skoro wiesz na co patrzę to po jaki chuj pytasz?
- Bo mogę- uśmiechnął się głupio. Bo ten tekst jest głupi.
- Zagrasz na niej coś?- spytałam podnosząc gitarę.
- Jak ty coś zaśpiewasz.
- Wiesz, że nie umiem śpiewać.
- A ja grać- chłopak wzruszyła ramionami.
- To po co by ci była gitara?
- To po co byś miała składać papiery do szkół muzycznych?- skrzyżował ręce. Znowu to robi.
- Nigdy ci nie mówiłam do jakiej szkoły idę- zauważyłam.
- Mam brata któremu to mówiłaś i jak tu byłaś na kolacji z babcią, a moja mama lubi wracać do niektórych rozmów.
- Um- przygryzłam wargę. Moje ręce się jeszcze trochę trzęsły po tym co się stało- dobra zaśpiewam, jak ty coś zagrasz.
- Dobra zagram jak coś zaśpiewasz.
- Nie, ja to powiedziałam pierwsza, nie ma ty pierwszy grasz- chłopa zaczął się śmiać jak to powiedziałam.
- Mówisz jak jakieś dziecko. Zaśpiewaj no dawaj- zrobił słodkie oczy.
- Ok co mam zaśpiewać?
- Coś swojego- powiedział jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- Ale.
- Śpiewaj coś swojego i nie marudź- powiedział po czym usiadł na łóżku. Zastanowiłam się na piosenką. Wyprostowałam się i spojrzałam na chłopaka.
Zaśpiewałam mu piosenkę której już kiedyś czytaj słowa "Words". Napisałam ją jak byłam bardzo mała... Nie aż tak, bo miałam 12 lat, a piosenkę napisałam o chłopaku, który mi się podobał, ale miał dziewczynę.
- Kimkolwiek był ten koleś, był dupkiem skoro napisałaś i nim piosenkę.
- Nie był dupkiem.
- Chciałbym żebyś napisała kiedyś o mnie piosenkę- pogładził mój policzek.
- Co?
- Nic- zabrał rękę- masz ładny głos.
- Dzięki, teraz ty coś zagraj na gitarze.
- Ale ze śpiewaniem czy bez?
- Jak chcesz, chociaż wolę z- przyznałam. Chłopak się zastanowił i nastroił gitarę.

You're like perfection, some kinda of holiday
You got me thinking that we could run away
You want I'll take you there,
You tell me when and where
Oh oh oh oh
But then I asked for your number,
Said you don't have a phone
It's getting late now,
I gotta let you know
That everybody wants to take you home tonight
But I'm gonna find a way to make you mine

Don't stop doin' what you're doin'
Every time you move to the beat
It gets harder for me
And you know it, know it, know it
Don't stop cause you know that I like it
Every time you walk in the room
You got all eyes on you
And you know it, know it, know it

You're coming close now, swear I can taste it
You got me tongue tied, I can't escape it
I'm loving what you got,
But then you push me off
Oh oh oh oh
And everybody wants to take you home tonight
But I'm gonna find a way to make you mine

Don't stop doin' what you're doin'
Every time you move to the beat
It gets harder for me
And you know it, know it, know it
Don't stop cause you know that I like it
Every time you walk in the room
You got all eyes on you
And you know it, know it, know it

Every day it's the same, all the games that you play
Back and forth, round and round, kinda like it this way

Don't stop doin' what you're doin'
Cause every time you move to the beat
It gets harder for me
And you know it, know it, know it

Don't stop cause you know that I like it
Every time you walk in the room
You got all eyes on you
And you know it, know it, know it, know it

Don't stop doin' what you're doin'
Every time you move to the beat
It gets harder for me
And you know it, know it, know it
Don't stop, cause you know that I like it
Every time you walk in the room
You got all eyes on you
And you know it, know it, know it

- Nie znam tej piosenki. Czyja?
- Moja- mruknął odstawiając gitarę.
- Piszesz?
- Czasami jak mam o czym- wzruszył ramionami.
- A teraz masz?
- Tak- spojrzał mi w oczy i od razu się zarumieniłam. Wiem pewnie miał na myśli kogoś szczególnego i tym kimś nie jestem ja. Ale poczułam się jakby mówił o mnie. Wiem żałosne, bo pewnie nie lubi mnie w żaden specjalny sposób, a na pewno nie w taki, żeby zaraz pisać o mnie piosenki.
- Jestem zmęczona- powiedziałam ziewając.
- Chodźmy spać- zeszłam z łóżka żeby ściągnąć spodnie. Chłopak został w samych bokserkach. Poczułam ucisk w brzuchu.
Weszliśmy pod kołdrę i od razu wystawiłam jedną nogę na kołdrę bo wiem, że będzie mi gorąco. Chłopak położył się na plecach, wkładając jedną z jego rąk pod szyję. Moje serce biło szybciej, ale się przysunęłam. Delikatnie się do niego wtuliłam. Spojrzałam na twarz chłopaka do góry i nie mogłam się napatrzeć na ten widok. Kocham go bardzo mocno. Nie chce wyjeżdzać i znowu być sama. Najbardziej mi będzie brakowało właśnie tych nocy gdzie zasypiałam wtulona do niego.

***
Mamy grudzień i nowy rozdział! Yaay. Jest późno dlatego, że przez ostatnie kilka tygodni mamy w każdym tygodniu po 4 sprawdziany, plus kartkówki no i nas pytają ew... 2 klasa to najgorsza klasa. Nawet kilka nauczycieli mówiło, że pierwszy raz widzi, żeby było aż tyle sprawdzianów i że jesteśmy jedyną klasą w której muszą "rezerwować" sobie terminy. OK NIE WAŻNE!
Mam nadzieje, że podobał wam się rozdział.
Pochwalcie się co dostaliście na mikołajki! Hihi

♡TheStellaWish♡